wtorek, 17 grudnia 2013

Bo ja po prostu...

...KOcham swoją klasę...
Przedświąteczny klimat wcale mi się nie udziela, bo nie ma po temu warunków. Po części dlatego, że śniegu nie ma i ponoć być go nie ma, za to słyszałam pogłoski o cieple lata, ale to tylko plotki, a meteorologom nie chce mi się wierzyć. A po części ze względu na szkołę, która skutecznie sprawia, że poziom mej irytacji regularnie wzrasta osiągając i przekraczając nowe limity, których jeszcze nie znałam.
Ale do rzeczy. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie polonez studniówkowy, którego zdecydowałam się nie tańczyć, a musiałam znosić uciążliwe próby tak czy siak, żeby moja koleżanka z pary (a raczej z trójki, bo u nas chłopaki stanowią mniejszość) się na mnie nie pogniewała. Na szczęście znalazła sobie szybko inną parę, której brakowało jednej osoby. Więc przynajmniej jeden problem z głowy.
Druga rzecz to klasówki. Pomimo tego, że maksymalnie w tygodniu może być ich tylko 3, nauczyciele i tak znaleźli sposób by wcisnąć ich 5. Następną rzeczą jest to, że kiedy większość szkół ma wolne 2-3 stycznia to akurat MOJA szkoła nie! Bo tak o nas dbają, żebyśmy się czasem nie nudzili czy coś...
A ostatnią chyba sprawą jest moja klasa. W ostatnim tygodniu czy może nawet 2 tygodnie temu (nie wiem, ten czas tak szybko płynie...) miałam niemiły incydent po wrzuceniu żartobliwego obrazka na klasowe-fejsbukowe forum, bo obrazek, który miał być żartem na temat pewnej nauczycielki (nie złośliwym zresztą) jakimś cudem trafił do niej samej, a grupa była zamknięta, więc doniósł ktoś z wewnątrz. Główna podejrzana w tej sprawie nie zechciała się przyznać i mnie przeprosić woląc uniknąć gniewu klasy, która była wkurzona, że ktoś donosi nauczycielce co robimy na fejsie. Jakby tego było mało to teraz wielce mnie hejtują, a za co? Za parę złotych, których nie chcę zapłacić. Chodzi o to, że nie jestem osobą zamożną, skłaniam się raczej do tych biednych, a parę osób bez porozumienia z całą klasą wymyśliło sobie prezent dla wychowawczyni, bo "jest dla nas taka dobra". Tak, fantastycznie, jasne... Szlachta nawet nie myśli, że dla rodziców, którzy na to wszystko wydają swoje ciężko zapracowane pieniądze może takie "parę złotych na to, parę na tamto" być dość dużym ciężarem. Zwłaszcza, że trzecia klasa- studniówka. Święta to też jest przecież dość spore uszczuplenie portfela.
Może więc czasem warto zamiast hejtować zastanowić się i okazać choć trochę empatii?

Dziane
じゃね

środa, 11 grudnia 2013

Świątecznie

Póki co czasu mi brak na jakieś dłuższe wywody, więc umieszczam trochę świątecznych piosenek. Enjoy.

I szukając czegoś świątecznego znalazłam to xD :
Dziane
じゃね

piątek, 6 grudnia 2013

Bo huragany mają imiona...

...Ten się nazywa Ksawery. I w sumie mówi się na niego orkan. Od wczorajszego późnego popołudnia się zaczęło. Poszłam spać i obudziłam się dużo wcześniej niż zwykle, ze względu na hałas. Słychać wiatr i metalowe części obijające się o siebie na podwórku. To u sąsiada- płachta zamocowana na metalowej konstrukcji obija się i wznosi robiąc tym nie mniej hałasu niż sam wiatr. Zimno. Tak zimno, że nieszczelne okna tylko dzięki włączonemu grzejnikowi sprawiły, że nie założyłam kożucha. Śnieg pruszy we wszystkie strony, ale nie jest to taka zawierucha, żeby zasypało drogi. Moja decyzja? Nie wychodzę z domu. Przynajmniej póki co. Nie opłaca się w taką pogodę iść do szkoły, na 4 lekcje. Ciekawość mnie zjada ileż to osób siedzi teraz w klasach?
(z cyklu refleksja na szybko)
UPDATE:
Jednak robi się zawierucha. Nagle wszędzie zrobiło się biało. Chciałam wstawić zjęcie z telefonu, jednak mój kabel USB jest zepsuty...
9:30
Nie mam prądu...
około 10:00 prąd powrócił po czym teraz (11:35) znów znikł i wraca. Ach, ta zabawa w chowanego.
Już nie wieje aż tak bardzo jak przedtem.
20:40
Około 12 znowu zaczęło silniej wiać, jednak dopiero teraz Ksawery zacina tak, że czuję chłód przenikający przez nieszczelne okna. Prąd cały czas świruje.
Jak będzie jutro? Ponoć taka pogoda ma się utrzymać do niedzieli...


Dziane
じゃね

środa, 27 listopada 2013

Operon to zło.

 Witam was!
Jestem w trakcie próbnych matur. Za mną j.polski i matematyka...
Z języka polskiego trzeba było się wykazać znajomością słów- symultaniczny, kondensować oraz "kamieniem filozoficznym". Och, ja głupia, nawet nie pomyślałam o Nicolasie Flamelu, który mając go zyskał nieśmiertelność. Gdybym sobie to przypomniała to może bym napisała coś innego. Tematy do rozprawki? Były związane z "Panem Tadeuszem" i "Lalką". Wybrałam to drugie popełniając przy tym mnóstwo błędów logicznych, bo do połowy przeczytałam tę książkę rok temu, więc...
Polski to jeszcze nic w porównaniu z masakrą jaką zafundowano nam na matematyce. Zadania wprost powalały swoją inteligencją. Gdzieś w zamkniętych było zadanie o kwadracie i podane zostały współrzędne jego dwóch przeciwległych wierzchołków. Po zaznaczeniu ich na osi x i y wyszedł prostokąt. Nie mówiąc już o tym, że wszystko na tej maturze było niekonkretne i większość zadań była z geometrii.
Po upływie pewnego czasu (straciłam jego poczucie...) poddałam się i w zadaniach zamkniętych wszystko wystrzelałam, a zadaniach otwartych... HAHAHAHA, zadania otwarte, dobre sobie xD
Jest ktoś kto je rozwiązał? I to dobrze? Jedyne jakie mi wyszło to ujemna delta w pierwszym z otwartych.
Zadanie z ojcem i synem rozwaliło system. Wyszło mi, że kiedy ojciec sam będzie zbierał jabłka to szybciej się wyrobi niż zbierając je razem z synem.

Dziane
じゃね

czwartek, 21 listopada 2013

Konkurs na: na wsi w Japonii

Po raz kolejny blogowa rozdawajka, tylko, że tym razem niestety "odbiorca bedzie odpowiedzialny za ewentualne oplaty celne
Jutro w końcu piąteczek. 3 lekcje ^u^
W następnym tygodniu- matury próbne ;//
Cóż, życie się toczy. Zaskakująco szybko szczególnie wtedy, gdy w końcu po lekcjach dotrę do domu.







Dziane
じゃね

piątek, 15 listopada 2013

SAO...

 Hej!
Obejrzałam SAO...
Moją jedyną reakcją było: "COOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO??????!?!?!?!?!?!?!"
Pierwszy sezon mi się podobał (teorytycznie jest tylko jeden sezon, ale tylko teorytycznie).
"Rok 2022. Rewolucyjna technologia NerveGear ma umożliwić zanurzenie się w wirtualnej rzeczywistości w stopniu do tej pory niedostępnym, wysyłając bodźce bezpośrednio do mózgu użytkowników. Akihiko Kayaba, twórca systemu, stworzył jednocześnie pierwszą grę wykorzystującą ten wynalazek – Sword Art Online. Jej premierze towarzyszyło niezwykłe zainteresowanie, jako że przygotowano jedynie dziesięć tysięcy kopii. Jedną z nich posiada były beta tester, Kazuto Kirigaya. Po zalogowaniu odkrywa jednak podstawowy problem – z gry nie można się wylogować. Wkrótce wszyscy gracze dowiadują się z ust samego twórcy, że aby uwolnić się z gry, muszą pokonać stu „bossów” na kolejnych piętrach latającego zamku Aincrad, w którym się znajdują. Jest tylko jeden haczyk – jeśli stracą wszystkie punkty życia, NerveGear zabije ich za pomocą silnego impulsu elektromagnetycznego wysłanego prosto do mózgu. To krótkie ogłoszenie rozpoczyna grę, w której stawką jest życie dziesięciu tysięcy osób" z Tanuki
Tym razem nawet nie wiem jak zabrać się za recenzję, nie mam weny. Tego anime się nie da opisać, trzeba po prostu obejrzeć...
Nie powiem, jest też wątek romantyczny, za który ten tytuł ma u mnie plus, ale nawet, gdyby go nie było, sam problem przejścia 100 leveli, żeby przejść grę, brak możliwości wylogowania się i zgnięcie w grze=przysmażenie mózgu w realu wydają się interesujące.
Drugi sezon w pojęciu wielu ludzi był jakby na siłę z czym się po części zgadzam. Wiadomo, że po zakończeniu pierwszego główny wątek nie został zamknięty i wymagał kontynuacji, ale kontynuacji z prawdziwego zdarzenia, a nie... Tego co nam dano. Druga seria stanowiła spadek szacunku do poziomu bliskiego parteru, a i problem, który tam przedstawiono był strasznie irytujący. Problemem była pewna osoba. Psychiczna osoba...
Ale, jak już mówiłam- nie da się opisać słowami. Trzeba obejrzeć...
Dziane
じゃね

PS.
Jak dobrze być z powrotem w miarę na bieżąco z Naruto Shippuuden. :)

poniedziałek, 11 listopada 2013

Pressure

 Hej!
Ten wolny czas mija jak z bicza strzelił. Nim się zorientowałam nagle zaczęłam się stresować tym, że jutro i w przyszłych tygodniach jest tyle do zrobienia. Ścisk w klatce piersiowej, pytania i różne rzeczy typu "musisz to, musisz tamto..." kłębią się w mojej głowie. Umysł to prawdziwe pole bitwy. Dlatego zaraz zmykam zająć się czymś co pomoże mi wywalić to wszystko z głowy. Oj, nie ma tak, nie dam się tak łatwo. Idę się modlić.
"Bo jeśli Bóg z nami, ktoż przeciwko nam?"
Dziane
じゃね
PS.
Spotkanie z koleżanką wypaliło, tylko, że dopiero dzisiaj, ale zawsze to coś. Było wesoło xD
Dodaję foto, które kiedyś znalazłam na osczasu.pl, z wersetem- co było dla mnie pozytywnym zaskoczeniem.


piątek, 8 listopada 2013

Rutynowa melancholia

 Kręcenie się w tę i we w tę. Noszenie sterty ubrań do szaf i szafek z krzeseł tylko po to by za jakiś czas znowu się tam znalazły. Bo tak przecież wygodniej, wszystko pod ręką. Ale zaraz... Tę bluzkę nosiłam wczoraj, a te spodnie nosiłam prawie tydzień, jeszcze ludzie sobie co pomyślą o stanie mojej higieny osobistej! I znów migracja do szafek z czystymi ubraniami, a sterta na krzesłach się piętrzy i piętrzy...
Gdyby ktoś zajrzał do moich szafek zobaczyłby wepchane na chama ubrania, niekoniecznie wyprasowane, bo właśnie się zgniotły cisnąc się wzajemnie. Można by też pomyśleć, że jestem jakimś emo- kolory dominujące- czerń, szaro-bure odcienie i fiolet, czasami z domieszkami takich szalonych kolorów jak gaciowy róż.
 Tu chusteczki się walają, tam znowu papierki, a skoro ktoś do mnie w końcu przychodzi i to ktoś kto się zapowiadał i zapowiadał, że przyjdzie, ale zawsze jakoś było nie po drodze, bo albo to mnie coś wypadało albo tej osobie, to wypadało by w końcu coś z tym syfem zrobić. Ale, och ironio! Mój słaby układ odpornościowy znowu zaprosił sobie jakiegoś gościa w postaci bakterii i wirusów tak więc- po raz kolejny jestem chora. W długi weekend. Nie wiem więc czy znowu moje przeziębienie nie pokrzyżuje mi planów. Trochę z podłogi i krzeseł zgarnęłam, że wygląda to bardziej przyzwoicie. Stylistyka artystycznego nieładu, bo śmiecie, z którymi nie wiadomo co zrobić zostały upchnięte w kąt z nadzieją, że nikt się nie zorientuje. Jeszcze parę rzeczy zostało na jutro. W tym odkurzanie, którego nie znoszę, a jest moim domowym obowiązkiem...
Bycie trędowatym (patrz: będę cię unikać, bo mnie jeszcze zarazisz) ma swoje plusy, ale zdecydowaną większość stanowią te minusy. Człowieka znów dopada melancholia i samotność. Niektórzy ludzie w weekendy imprezują. Mnie to nigdy nie kręciło. Czego bym chciała to po prostu pozamulać w gronie tych, którym na mnie zależy. To zazwyczaj mnie trzeba wyciągać, żeby się spotkać. Jeżeli sama nie proponuję spotkania to nie znaczy, że mi na kimś nie zależy. Po prostu brakuje mi odwagi, bo być może ta druga strona ma już plany. Niby z jakiego powodu ktoś chciałby się ze mną spotkać? Nie jestem rozrywkowa. Jedynym szczytem szaleństwa jaki mogę komuś zaproponować to herbata i rozmowa, ewentualnie obejrzenie jakiegoś filmu bądź coś w tym stylu. Bardziej zależy mi, żeby kogoś poznać. Nie cierpię płytkich znajomości- że komuś od czasu do czasu powie się "cześć", a ktoś spyta "co słychać?", kiedy tak naprawdę w ogóle nie zależy mu na odpowiedzi, oczekuje tylko "ok" kiedy być może tak ok wcale nie jest, a serce krwawi...
"Life is brutal and full of zasadzkas..." warto mieć przy sobie ludzi, których naprawdę obchodzisz. Każdy potrzebuje przyjaciół nawet jeśli o tym nie wie...
Cdn?

Dziane
じゃね

poniedziałek, 4 listopada 2013

O Working!

 Tyle razy miałam już temat, o którym chciałabym napisać na blogu, jednakże laptop był wciąż pod czyjąś kontrolą (i to wcale nie moją)... Teraz kiedy w końcu udało mi się zalogować na Bloggera znów mam pustkę w głowie.
Bo o czym pisać? Żadna rewolucja Magdy Gessler się u mnie nie dokonała, niebo nie spadło mi na głowę.
Klasa maturalna= wiele nauki= mało czasu dla siebie i swojego hobby. To chyba wie każdy. No chyba, że się jest mną i przedkłada się przyjemne nad pożyteczne.
Ostatnio więc obejrzałam dwa sezony anime pt. "Working!". Z założenia komedia (chociaż z tym humorem bywa różnie). Nie mniej jednak były momenty kiedy uśmiechałam się pod nosem. Komizm ma ogólnie polegać na postaciach. Jest sobie ot zwyczajna restauracja rodzinna, zowie się "Waganaria" (rodzinna w sensie, że dla rodzin, nie że prowadzi ją rodzina). Pewnego dnia kierowniczka posyła swoją pracownicę, żeby znalazła kolejnego pracownika, bo rąk do pracy mało. A że nasza Taneshima jest raczej niskiego wzrostu (z tego powodu doskwierają jej również kompleksy) to właśnie z tego powodu, uznając ja za "kawaii" na zatrudnienie zgadza się Takanashi. Wszystko co malutkie jest dla niego słodziutkie i ma na tym punkcie obsesję (wiecie np. szczeniaczki, pluszaczki, dzieci, rozwielitki... Tak, to nie jest błąd. ROZWIELITKI.). Tak więc mamy tutaj: leniwą kierowniczkę, która ciągle każe robić sobie desery, jedną jej wielką 'fankę', która się na to zgadza, kucharza-ponuraka, który żywi względem niej nieodwzajemnione uczucia (nieodwzajemnione po części dla uwielbienia kierowniczki, a po części wynikającego po prostu z niskiego IQ i brakiem intuicji owej Yachiyo), drugiego wszystko widzącego kucharza, Inami- bojącą się mężczyn niewiastę. I z tego powodu przez większość odcinków pojawia się tutaj... Jak to inaczej nazwać? Mordobicie xD Są też różne, inne postaci, m.in. cztery siostry Takanashiego... Dosyć oryginalne...
Anime nie wymaga zbyt dużej angażacji intelektualnej przez co było dla mnie po prostu lekką, przyjemną serią (szkoda, że z niezakończonymi wątkami w 2-gim sezonie, ale ponoć ma być kontynuowane). W pierwszym sezonie openingi i endingi są całkiem spoko, melodyjne, wpadają w ucho. Ich tekstów nie skomentuję, bo są bezsensowne. Natomiast w 2-giej serii aż miałam ochotę wyrzucić przez okno urządzenie, na którym oglądałam owe anime.
Jeśli kogoś zainteresowała ta mieszanka postaci to zapraszam do obejrzenia, a ocenę pozostawiam wam we własnym zakresie, bo przecież każdy ma inny gust, a o gustach się nie dyskutuje ;)
 Także jak widać. Napisałam co wiedziałam. ;P
Stay tuned.

Dziane
じゃね

niedziela, 20 października 2013

"Made in Japan"- opinia

 Hej!
Jako, że zamiast czytać "Przedwiośnie" zaczęłam czytać "Made in Japan", więc postanowiłam skrobnąć parę słów.
W internecie szukając jakichś recenzji odnośnie tego tytułu trafiłam na bardzo nieprzychylną i żeby stwierdzić
w ilu procentach prawdziwą postanowiłam zabrać się za czytanie.
W tej recenzji ktoś napisał, że jest mnóstwo zdjęć, które nie pasują do treści. Muszę się nie zgodzić. Zdjęcia zamieszczone w rozdziałach pasują tematyką do tekstu i odzwierciedlają o czym jest akurat mowa.
Drugim zarzutem było to, że z "Made in Japan" nie dowiedzieliśmy się o wydarzeniach z 11 marca 2011r. więcej niż z telewizji. Hm, tu jest tylko półprawdy, ponieważ książka nie dotyczy za bardzo opisu katastrofy (patrz: trzęsienie ziemi, tsunami i awaria elektrowni w Fukushimie), tylko raczej obrazuje jej skutki. To, że wydarzenia z tamtego dnia miały ogromny wpływ na wszystkie sfery życia Japończyków. Między innymi gospodarkę i życie społeczne.
Co muszę o tym tytule powiedzieć to to, że strasznie dużo jest w nim różnych danych, statystyk co mnie osobiście czasem utrudnia lekturę, ale są to na pewno fajne ciekawostki (z resztą czego się można spodziewać skoro autor to dziennikarz). Książka zawiera też dużo zdjęć bardzo dobrej jakości co urozmaica lekturę. W mojej opinii jest ciekawa (chociaż jeszcze jej nie skończyłam) i na pewno godna polecenia tym, którzy chcieli by prześledzić skutki dnia 11 marca.
Także to tyle póki co.

Dziane
じゃね


sobota, 12 października 2013

Weekend

 Hej!
W ogóle jak zwykle zmagałam się z tym, że nie wiem co napisać jak tu wchodzę. Często z braku weny loguję się i od razu się wylogowywuję, ale to swoją drogą...
Jeszcze nie tak dawno moimi największymi planami na weekend było umycie głowy. Na serio.
Plany się trochę skrystalizowały kiedy w piątek przyszedł listonosz i przyniósł paczkę, na którą prawie miesiąc czekałam.
Książki! I gratis za tyle czekania- jakieś tam przypinki z królikami i notatnik z "Zakuro demon maiden"- całkiem ładny. Przydałoby się ogarnąć mangę. Ale co to dla mnie- posiadaczki zegarka z "Fairy Tail", anime, którego nie oglądałam. Trafiłam na niego pewnego dnia, na zakupach w mojej zapyziałej mieścinie (około 13 000 mieszkańców) i po prostu kupiłam, bo rozpoznałam logo. Tyle, że go nie noszę, bo diody pokazujące godzinę zapalają się co 10 minut i nie sposób tego zmienić co jest dosyć wkurzające, jak można sobie wyobrazić.
Ponadto w moim "ekwipunku" (xD) znajduje się teraz jeszcze dodatkowo wrześniowy numer "Otaku", kolejny tom Naruto (który przeczytałam wczoraj) i pomimo ostrzeżeń i recenzji czytanych w 'internetach' książka "Made in Japan", którą chciałam mieć daleko przed tym jak wyszła na rynek. Czy będzie warta swojej ceny? Okaże się.
Ponadto ostatnimi czasy angażuję się w różne konkursy. Szanse na wygraną zawsze są niskie, ale kto nie próbuje ten nie ma.
Znowu problemy z tym, żeby się z kimś spotkać. Ciągle jakieś problemy ze zdrowiem, przeziębienia. Moja koleżanka nie powiedziała mi kiedy możemy się spotkać. Nie lubię czegoś takiego. Jestem dosyć prostą osobą i przede wszystkim potrzebuję konkretów, nie teorii. Np. z matematyki- teoretyzowanie mi nie pomaga, wolę w praktyce sprawdzić z czym to się je i wtedy zaczynam rozumieć. Chociaż może ten przykład nie bardzo tu pasuje? Ach, mniejsza.
Śmiejemy się z przyjaciółką, że faceci myślą, że dziewczyny są skomplikowane, a my myślimy zupełnie na odwrót. Ale to też być może spowodowane tym, że mężczyznom nie wypada okazywać swoich uczuć, środowisko zawsze wywiera presję. Nie wolno się "mazać". Twardym trzeba być nie 'miętkim'.
Też tego doświadczyłam i gdzieś w umyśle wrosło przekonanie, że płakanie to słabość, coś złego. Dlatego do dzisiaj mam czasami wielkie opory, żeby przy kimś się w taki sposób "obnażać". Nie zawsze czuję się wtedy komfortowo. A propos mojej przyjaciółki. W końcu ją namówiłam do rozwiązania enneagramu. Wyszło jej 2w1. Mój wynik to 4w3, ale ostatnio rozwiązując sobie ten test wyszło mi 4w5. W każdym bądź razie ten pierwszy wynik chyba bardziej do mnie pasuje, a już opis czwórki to najbardziej.
Bardzo zgadza mi się w opisie to, że potrafię kryć swoje emocje przed wszystkimi, a kiedy znajdę się już sama wtedy je wszystkie z siebie wyrzucić.
Ale tak czy siak to tylko test, bardzo ciekawy moim zdaniem.
Także to by było na tyle póki co z takich moich przemyśliwań. Idę zagłębiać się w lekturę.
Jak dobrze, że w poniedziałek, Dzień Edukacji Narodowej, jest wolne. Chociaż tyle odpoczynku w tym zabieganym życiu...

Dziane
じゃね

sobota, 5 października 2013

Odgrzewane kotlety/ Ja mam rację, moja racja jest ważniejsza niż wasza racja, czyli o Light'cie Yagami'm

 A dlaczego? Bo lubię mięso.
Żartowałam, chociaż to prawda w sumie, ale nie o to mi chodziło.
A to miało być w tym sensie, że ostatnio oglądam anime, które już kiedyś widziałam, a zostawiły bardzo dobre wspomnienia. Zaczęłam znów oglądać Saiunkoku Monogatari i teraz Death Note.
Przed chwilą obejrzałam 1-wszy odcinek tego drugiego tytułu i z przypływu weny i moich luźnych przemyśleń postanowiłam skomponować jakiś post ;D
Przede wszystkim- Light Yagami to świetna postać do analizy psychologicznej :D
Przypomnijmy więc ten klasyk gatunku- Death Note...
Akcja dzieje się oczywiście w Japonii. Rutyna bardzo nudzi pewnego japońskiego ucznia-nastolatka, Light'a (Raito) Yagami. Widzimy najpierw świat shinigami- bogów śmierci i jednego z nich, który upuszcza swój notatnik śmierci na świat ludzi. Właśnie ten moment jest decydujący, gdyż spadający z nieba zeszyt zauważa nasz Raito, który postanawia sprawę zbadać. Wychodząc ze szkoły znajduje zeszyt. Mogłoby się wydawać, że zostawił go stwierdzając, że to dziecinada, iż jakiś zeszyt mógłby zabijać po wpisaniu do niego imienia, ale później okazuje się, że jednak go wziął. Po wahaniach wpisuje do niego imię pewnego przestępcy mając na uwadze, że jeśli wpisałby tam kogoś "niegodnego zabicia" i ta osoba by zginęła to ciążyłaby na nim wina. Tu dochodzimy do poczucia samo-sprawiedliwości przez naszego bohatera. Mianowicie, rozpracowując zasady działania notatnika, Light zmienia się. Jednakże obserwując go w jego naturalnym środowisku, nie tylko powierzchownie, można stwierdzić z całą stanowczością, że Death Note był tylko impulsem do wyzwolenia jego ukrytych pragnień i dążeń.
Raito jest zdecydowanie geniuszem. Jednak źle wykorzystuje swój potencjał. Jest osobą charyzmatyczną- to cecha wielkich przywódców. Można podać parę przykładów z historii. Jak mówiła jedna z moich nauczycielek historii: "Kiedy widzę, że na scenę polityczną wkracza ktoś charyzmatyczny to zapala mi się czerwona lampka." Nie chodzi tylko o scenę polityczną, ale historia uczy nas, że ci charyzmatyczni przywódcy... Sami wiecie- przykładem jest Bonaparte, Mussolini czy chociażby Adolf Hitler.
Light swoimi słowami "Ten świat gnije" daje wyraz jego ukrytym, mrocznym ciągotom. Bo to właśnie teraz on, jako nowa sprawiedliwość zaprowadzi ład na świecie. Uważa się za kogoś wyjątkowego, swoim zachowaniem okazuje, że czuje się jak wybraniec. Boski wybraniec, który oczyści ten świat raz na zawsze od wszelkiego plugawstwa.
Znalezienie przez niego notatnika było zwykłym przypadkiem- tak zresztą mówi nam Ryuuk (bóg śmierci przybywający z zaświatów po swą własność)- jednak Yagami jest w głębi duszy przekonany o czymś zupełnie przeciwnym. Widzimy przybycie shinigami Ryuuk'a i działania naszego głównego bohatera. W ciągu 5-ciu dni bodajże zdążył już uśmiercić nie małą grupkę osób (za swe cele wybiera kryminalistów, przestępców- bo oni w jego poczuciu sprawiedliwości zasługują na śmierć). Kiedy Ryuuk mówi o tym, że jeśli uśmierci on wszystkich przestępców na świecie to wtedy tylko on, Raito pozostanie jako zły na tym świecie, nasz protagonista odrzuca taką tezę. Bo jak to? On? Zły? On ma być zły?!? Genialny uczeń, jeden z najlepszych w Japonii??? Przecież ktoś taki nie może być zły! Owszem, przedtem miał chwilę wahania moralnego, ale tylko chwilę, bo władza i moc wynikająca z notatnika śmierci go upaja. Przysłania mu obiektywne myślenie. Nie zatrzymują go słowa ostrzeżenia shinigamiego: "Pamiętaj, że używając notatnika nie trafisz ani do nieba ani do piekła. Przekonasz się po śmierci.". Nie. To go nie powstrzymuje. Ponadto ma jeszcze czelność nazywać siebie bogiem! Wypowiada takie słowa: "I będę rządził tym światem! Jako bóg!".
Widzimy więc narodziny ciemnej strony mocy. Na szczęście pojawia się ktoś kto podejmuje wyzwanie, przejmuje pałeczkę i postanawia się sprzeciwić stanowieniu Kiry (od ang. słowa "killer") o życiu i śmierci innych ludzi. Co z tego, że przestępców. Nie zmienia to faktu, że nie miał on prawa odbierać komukolwiek życia stając się mordercą. Mordowanie to nie jest wyjście... Tak, moi państwo- na jego drodze staje tzw. "L"- detektyw geniuszem dorównujący samemu Kirze... Jabłko zostało rzucone...

 Tak więc- ci z was, którzy nie znali tego anime (wstydźcie się- czas nadrobić zaległości, bo ten tytuł naprawdę jest wart uwagi!) to już mają jego ogólny zarys, a ci z was co doskonale się orientują w temacie to przypomnieli sobie może z nutką nostalgii o szalonym geniuszu i jego nie mniej inteligentnym oponencie. Mam nadzieję, że zachęciłam was do obejrzenia tego tytułu lub sięgnięcia po niego ponownie ;)
3majcie się i do usłyszenia
Cdn...?
Dziane
じゃね

czwartek, 26 września 2013

Paczka...

 Hej!
Ostatnio pisałam o paczce. I w tym poście również o niej. Co z jej losami?
Ano tak, że... Mój brat i ja zamawialiśmy nasze paczki w tym samym mniej więcej czasie, z tym, że ja zamówiłam ją dzień wcześniej, w niedzielę wieczorem (i tak, wiem, że realizacja zamówienia następuje w dniach roboczych: poniedziałek-piątek), a on w poniedziałek rano.
Tiaaa i jak efekty? Jego paczka jest już gotowa do odebrania na poczcie, a moja wciąż jeszcze "oczekuje w kolejce do zapakowania i wysyłki".
Gdzie jest sprawiedliwość na tym świecie? Zwłaszcza, że moje książki rzekomo były "na składzie" kiedy je zamawiałam, więc...
Ogólna irytacja, bo w szkole też masakra. Z biologi jedynka. A nauczycielka jeszcze się dziwi dlaczego praktycznie wszystkim poszło tak źle. Co się dziwić kiedy my zdajemy maturę na podstawie, a ona wymaga od nas rzeczy z rozszerzenia? Zamierzam przeszukać neta w poszukiwaniu arkuszy maturalnych na podstawie i przekonać się (a raczej upewnić), czy te zadania jakie ona daje to tylko jej fanaberie, bo wątpię, żeby tak szczegółowych rzeczy od nas wymagano.
Nie ma czasu na oglądanie anime (transferu zresztą też), za to jest czas na czytanie książki, która lekturą nie jest xD
Aktualnie czytam "Japonia w sześciu smakach". Książka jest pożyczona. Czyta się spoko, tylko, że tematyka dosyć oklepana. Wszystko już było. W niektórych przypadkach pogłębiłam tylko o wiedzę, która polega na spojrzeniu autorki na dane kwestie.

Dziane!
じゃね!

poniedziałek, 23 września 2013

Mało czasu albo zła organizacja

 Hejka!
Ostatnio nie pisuję zbyt często po części z lenistwa, a po części z braku czasu.
Szkoła, znajomi, szkoła, dom, szkoła, obowiązki domowe, szkoła, kościół, no i szkoła oczywiście...
Ostatnio byłam też przeziębiona. Poszłam do szkoły, potem zostałam w domu, poszłam po raz kolejny przekonując się, że to był błąd i do piątku zostałam w domu kurując się, ale pewne dolegliwości (typu katar) nadal pozostały. Pozostały też zaległości, które muszę teraz nadrabiać, mimo, że na większości ważnych lekcji starałam się być.
W sobotę posiedziałam trochę grając w Alien Nations 2, które sobie pobrałam z neta (kiedyś gdzieś miałam płytkę z grą, ale za nic nie mogłam jej znaleźć), a potem cały dzień sprzątałam, a i tak nadal nie jestem z efektów całkowicie zadowolona. W niedzielę mój brat miał urodziny, więc po kościele, nawet obiad się dla mnie nie ugotował (mówię "dla mnie", bo reszta rodzinki zjadła zupę, a ja czekałam tylko na drugie danie) kiedy goście przyjechali, a jak już mieli się zwijać to przyjechali znajomi mojego taty i mnie pozostała opieka nad około 3-letnim chłopcem, który o mało co pokoju do góry nogami nie przewrócił w poszukiwaniu "maszyny" (z rosyjskiego: samochodu, bo malec pochodzi z Rosji). Żadna się przed nim nie schowała. A jako, że mojemu bratu z dzieciństwa pozostało ich całkiem sporo to podawanie mu kolejnych "maszyn" trwało i trwało. Tak oto dopiero o 18:00 zasiadłam do lekcji i przypomniałam sobie, że w poniedziałek jest sprawdzian z biologii i klasówka z wosu. Z wosu klasa miała przełożyć i napisała do babki, a ona ha ha! na naszej lekcji zaczyna nas przesadzać i rozdawać karteczki. Także tego. Pozdro.  Z bioli z kolei zdążyłam wieczorem raptem jeden czy 2 tematy poczytać, a było tam tego trochę i na sprawdzianie nie wiedziałam nic. Centralnie. Napisałam coś, żeby napisać, a tak to nic. Pustka. Koleżanki, z którymi rozmawiałam też tak miały. Ach! Nie ma to jak pięknie rozpocząć kolejny tydzień 'nauki'!
A tak na serio? Jakoś się nie przejmuję. Mówi się trudno, żyje się dalej. Co mnie tylko boli to właśnie to, że czas tak gna i gna, a przyjaciółka ciągle mnie zaczepia w tym sensie, że rzadko się spotykamy.
Ja z kolei jestem wycofana i wyalienowana? Może aspołeczna, zwłaszcza wtedy kiedy najbardziej potrzebuję towarzystwa. Siedzę wtedy sama i włącza się mechanizm melancholii. Ciężko u mnie w angażowaniu się w relacje, zazwyczaj utrzymuję takowe na odległość choć to nie jest to czego chcę, a to być może dlatego, że zostałam już wiele razy wystawiona. Ktoś się umawia i potem mówi "A nie, sorry, coś mi wypadło.". Odrzucenie boli, ale też blokuje.
Także tak się mniej więcej u mnie sprawy mają. Póki co to na tyle. Zamówiłam wczoraj paczkę. Przyjdzie w środę, a najpóźniej powinna być w piątek. A co zamówiłam? 2 książki ^^
Już od dłuuższego czasu miałam ochotę na przeczytanie kolejnej książki związanej z moim hobby, pasją- Japonią :) W mojej prywatnej kolekcji mam chyba z 4 książki o takiej tematyce i pewnie mój zbiór będzie się powoli powiększał xD
Także, 3majcie się!
Grunt to optymizm kiedy jest średnio na jeża (lub gorzej). Nie dam sobie zepsuć kolejnych dni mojego życia jakimiś złymi ocenami czy dołami ;)
Fighting! xD

Dziane!
じゃね!

niedziela, 15 września 2013

(-.-)zZz

 Hej wam.
Ogólnie źle się dzisiaj czuję, gardło boli, katar i te sprawy, a jutro czeka mnie sprawdzian z "Wesela", sprawdzian z UE i Schengen, muszę umieć wszystko o komórce i jej budowie, funkcjach itd, a poza tym może być niezapowiedziany sprawdzian z matmy, a to wszystko w ciągu 5 lekcji i na każdej coś. Supcio, co? Nie mam pojęcia jak się za to zabrać kiedy czuję się tak słabo.
Trochę się dzieje. W piątek i sobotę, żeby zabić melancholię i smutek i w sumie lekkiego doła spotkałam się ze znajomymi. Pomogło. I na spotkaniu młodzieżowym i z koleżanką uśmiałam się jak bóbr. Oglądałyśmy anime, gadałyśmy, wcinałyśmy małe co nie co, a jej mama upiekła pyszną szarlotkę, jak ją jadłam była jeszcze cieplutka. *u*
Staram się znów przemóc do oglądania Naruto, ale sytuacja fillerów i to, że [spoiler] Anko już nie wiem ile odcinków na podłodze leży (może umarła?)[/spoiler] mnie frustruje, więc póki co małymi kroczkami. A tytuł za jaki się ostatnio zabrałam to Natsume Yuujinchou i póki co mi się  podoba. Nie wiem jak tam sytuacja się dalej rozwinie, ale jeśli będzie co recenzować to może coś naskrobię.
Tak więc póki co tak sytuacja wygląda.

Dziane
じゃね

piątek, 6 września 2013

Witaj szkoło?

 Hej wam!
Do szkoły czas wrócić. Już się zaczęło. Plan podany, w miarę w porządku, chociaż paru rzeczy się w nim nie spodziewałam takiego np. wosu. Miało go nie być. Grr...
Ledwo był z drugi dzień, a babka jedna zadała pracę domową, a kolejna pocisnęła jeszcze bardziej- zapowiedziała sprawdzian i klasówkę.
Ogólnie prawie każdy nauczyciel chce, żeby do jego przedmiotu dokupić jakieś vademecum.
Nic mi się nie chce, a zaczynamy rozwiązywać matury i już mam mieć "Wesele" przeczytane...
 Ale nie spinam, jestem jeszcze w swoim świecie mimo, że tematy na prezentacje maturalne są już podane. Siadam na Spotify, słucham RED i obczajam Manafesty, swoje ulubione zespoły i wykonawców.
Dzisiaj wracam ze spotkania ze swoimi znajomymi, których dawno nie widziałam. Sympatycznie.
Także, chill out. I wam też życzę ;)

Dziane
じゃね

sobota, 31 sierpnia 2013

Wakacyjnych wspomnień czar

 Hej!

Nie mogę uwierzyć, że to już ten moment, że po jutrze znów wracam do tego miejsca zwanego szkołą. Konfrontacją mojego lenistwa z wymogami edukacji. Miejsca spotkania z dobrymi znajomymi i z tymi nie dobrymi, których się po prostu zna, z konieczności przebywania z nimi w jednej klasie. To samo z nauczycielami- niektórymi w porządku, a z innymi będącymi zgorzkniałymi do cna i mających swoje fazy. Zbliża się czas straszenia maturami jak jeszcze nigdy wcześniej i jeszcze większego wpędzania w kompleksy wykazywaniem nam jak to niczego nie potrafimy, bo toż przecież 3 klasa.
 Za sobą zostawiam te 2 miesiące słodkiego nic-nierobienia i lenistwa i w sumie uświadamiam sobie, że nie było aż tak nudno i źle. Dnie spędzone na zbieraniu malin, truskawek, drylowaniu wiśni, a ostatnio na oddzielaniu śliwek od ich pestek (461 śliwek- moje palce nie chcą się domyć i pozostają lekko brązowe)...
 Dni poświęcone nauce gry na gitarze. Tak, moje zapęcherzone palce, w których teraz zostało chyba zerwane nie jedno połączenie nerwowe i brak wyczuwania zbyt dobrze powierzchni przedmiotów będą chyba dobrym tego dowodem.
 Komary i ślady bitwy z nimi w postaci ukąszeń bądź też brzydkich placków na ścianach...
 Dni obozowe i wyjazdów spędzonych w gronie chrześcijan, a wśród nich będących wegetarian, wegan i prawie wegetarian, ale nie do końca. Trochę naigrywanie się z odmiennych smaków, gustów i przekonań. Przybijanie piątek z innymi mięsotarianami. Zmywanie naczyń gąbką +9... Kąpanie się późnymi wieczorami w jeziorze (aczkolwiek w moim przypadku tylko moczenie nóg i kibicowanie odważnym). Zawieranie nowych znajomości i odnawianie tych starszych. Obserwowanie rozkwitów miłości. Śmianie się z korzenia i liści jako metafory związku. Stołowanie się w Maku, korzystanie z wifi, żeby oglądać tam śmieszne filmiki albo filmiki disco polo (albo tych 2 w 1). Korzystanie z gościnności babci i jej sąsiadów, którzy zapomnieli założyć hasło na wifi. Konfrontacja z wagą i kilogramami po powrocie od babci. Postanowienie zrzucenia paru kilo po czym powrót do starych nawyków i rzucanie się na każdą kostkę czekolady.
 To był też dobry czas z Bogiem. Możliwość bycia na konferencji modlitewno-proroczej. Założenie postu od mediów i zaskakująco pozytywne efekty. Już prawie kończę czytać całą Biblię (zostało mi tylko parę ksiąg Starego Testamentu). Czytanie książki "Żywa woda" po dobrych wspomnieniach z "Człowieka z nieba" i wewnętrzne poczucie tego, że nasza wiara wciąż nie dorasta do pięt ludziom prześladowanym za ewangelię, w np. takich Chinach. Oglądanie kościoła online i poczucie zbudowania się, wyciągnięcie wniosków na przyszłość i potwierdzenie tezy, że "jesteś tym co jesz", tym czym się karmisz.
 Może nie wszystko poszło tak jak bym chciała i nie wykorzystałam pełni potencjału tych wakacji, ale to pierwsze takie moje wakacje w życiu gdzie mam poczucie, że nie mam najmniejszej ochoty wracać do szkoły, bo aż tak to się nie nudzę. Ze smutkiem pozostaje mi po prostu przejść do normalnego porządku dnia, a kiedy będzie mi źle pocieszyć się myślą przeżycia kolejnych wakacji jeszcze bardziej intensywnie w przyszłym roku, bo przypadnie mi na to aż cały miesiąc dłużej wolnego czasu. I choć stanę na rozdrożu i już w mojej poukładanej strefie bezpieczeństwa zaczynam czuć utratę gruntu z powodu niewiadomych jakimi są m.in. wybór studiów, miasta, w którym bym je ewentualnie odbywała i sterty pytań typu "A co jeśli...?" to chcę się tym zupełnie nie przejmować i powierzyć wszelką swą troskę Bogu, gdyż On ma o mnie staranie i on ma o mnie myśli o pokoju, nie o niedoli i aby zgotować mi przyszłość i natchnąć nadzieją (Jerem.29;11).
 Więc pojawia się tylko jedno pytanie: a jakie były wasze wakacje? ;)

Dziane
じゃね

sobota, 17 sierpnia 2013

Wakacje z KBS World...

 Hej wam!
Jak tam wakacje? Do mnie powoli zaczyna docierać świadomość, że dobiegają końca (NIE!!!) ;_;
A z powodu moich różnorodnych zaleceń lekarskich i problemów zdrowotnych prawie cały ten czas spędziłam w domu. Wyjechałam na 2 pięciodniowe obozy, byłam u babci, spotkałam się z przyjaciółką i raz byłam nad jeziorem, ot co. No i dostałam w przechowanie gitarę, na której zaczęłam się uczyć grać. W palcach straciłam czucie dotykanej powierzchni, a teraz jeszcze jestem na etapie, że po dłuższym graniu mam ochotę je zamoczyć w zimnej wodzie.
Zaczęłam czytać książkę, ale doszłam raptem do połowy. No i w międzyczasie trafiłam na koreańską stację Kiełbasa tv (znaną również pod nazwą KBS World). Moim oczom ukazała się drama "Boys over flowers". Oglądam, oglądam... Ale głupie!-myślę, ale dalej oglądam... I się wciągnęłam. obejrzałam od 3 do 6 odcinka (1 odcinek trwa około 1h, więc...). I oto moje przemyślenia na temat tej dramy, którymi nie omieszkałam podzielić się na fejsBuku:
~Mój mózg. Chyba zaraz eksploduje. Koreańskie dramy jako skuteczny środek na utratę cennych szarych komórek. A w tle grający wprost proporcjonalnie do tempa rozwoju akcji Shinee na przemian z kiczowatą nutą i jeszcze bardziej w takimż guście tekstem, brzmiącym "I'm your men." Wnioski? Żadne, a ewentualnie takie: jak coś przeskrobiesz w koreańskim liceum to zostaniesz zlinczowany, spalą ci rower, obrzucą cię balonami z wodą by na koniec spryskać cię z gaśnicy. Ale nic się nie martw, z opresji uratuje cię chłopak z włosami kręconymi prostownicą. Pozdrawiam ^u^ ~
Także, teraz staram się wycelować tak, żeby oglądać kolejne odcinki dram tam lecących (np. Don't look back), ale mimo, że sprawdzam program w necie na polską strefę czasową to i tak nie bardzo się on zgadza.
A teraz spadam, bo według rozpiski, właśnie leci jeden z odcinków BOF xD

Dziane
じゃね

sobota, 27 lipca 2013

Konkurs

 Hej!
Po raz kolejny próbuję swych sił, a może szczęścia w konkursie blogowym.
Jeśli chcecie też możecie spróbować :) Link znajdziecie >>tutaj<<
Naturalne kosmetyki to coś co mogłabym podarować siostrze, która zwraca uwagę na składy produktów i na pewno przypadłyby jej do gustu. :)
Także ja zmykam. Życzę wszystkim uczestnikom powodzenia!


Dziane
じゃね

niedziela, 21 lipca 2013

Watch all anime!

 Hej wam!
Ostatnio pisałam o problemach z pociągami. Niestety, z mojej wycieczki do znajomej nic nie wyszło, bo nie pozwoliło mi na to moje zdrowie. Znów mnie jakoś brzuch bolał, ale tylko dlatego, że jedna pani doktor, do której poszłam na kontrolę, chciała mi wepchnąć narządy wewnętrzne w kręgosłup. Od tamtego czasu latałam przez nią jak głupia po lekarzach, bo przecież to dziwne, że mnie tak boli i trzeba znaleźć przyczynę.
Badania porobione, nic praktycznie niepokojącego nie ma. Nie wiem o co chodzi, ale już od dłuższego czasu (oprócz jednej dolegliwości) czuję się okej.
Przez te całe akcje nie mogłam do niej pojechać, więc pojechałam bliżej, wypocząć u babci. I tam ucieszyłam się jak dzika, bo okazało się, że jak się siedzi przy jednym oknie to jest darmowy internet od miasta. No tak... Tylko, że nie jest wygodnie ciągle przy samiuśkim oknie siedzieć i jak wykonasz zbyt gwałtowne ruchy to wifi się rozłącza. Jeszcze większy uśmiech pojawił się na moich ustach kiedy zorientowałam się, że dwie rodziny z sąsiedztwa nie mają założonego hasła na wifi. Więc jak już się zorientowałam, że mogę oglądać anime to moja radość była zupełna.
Dzięki nim obejrzałam sezon "Kuroko no Basuke". Anime o koszykówce. Potencjalnie nie powinno mnie interesować, a jednak... Wsiąkłam jak woda w gąbkę. I to wcale nie z powodu jakichś biszów. Świetna grafika, super zanimowane niektóre akcje pod koszem no i walka do samego końca niczym Naruto sprawiła, że nie mogłam przestać buforować kolejnych odcinków.

Jako, że ogarnia mnie wakacyjne lenistwo i wnikliwej recenzji pisać mi się nie chce, pozwolę sobie tylko na kilka uwag.
Włosy Kagamiego (czerwone) i Kuroko (niebieskie) odzwierciedlają jakby ich temperamenty i nie wiem...Styl gry? Jeżeli chodzi o koszykówkę to są swoim świetnym uzupełnieniem. Niestety, w anime pojawiają się różne teksty, sceny, mogące stanowić fanserwis dla yaoistek, które z najporządniejszego anime zrobią yaoi, a co dopiero kiedy takie podkarmić różnymi takimi treściami dość dwuznacznymi? -.-"
Anime ogólnie bardzo fajne, a zakończenie wyraźnie potrzebuje kontynuacji pociągniętej przez drugi sezon, na który będę z niecierpliwością czekać (tak jak na kontynuację paru innych tytułów).
No i jeszcze jedno anime, którego obejrzałam ze 3 odcinki, gdzie konałam w męczarniach brnąc przez nie... Dobra, żartuję, ale już tak bardziej na serio to mogę stwierdzić, że oglądałam tylko z sympatii dla anime i mojej dość dużej tolerancji na wszelką głupotę w nich zawartą. Jednak ten tytuł jest po prostu obrazą dla mojego intelektu... Już sam głupawy opening zaczynający się od słów "Kiss, kiss, fall in love.." jest po prostu czymś przez co można łatwo stwierdzić jaki poziom ten tytuł reprezentuje. A mowa tutaj o... Ouran Highschool host club. W ogóle opening brzmiał mi baaaardzo znajomo. Kiedyś już słyszałam, ale na pewno nie w tym anime i nadal się zastanawiam, skąd to deja vu.
W każdym bądź razie idiotyzm powala- główna bohaterka jest mało kobieca i sama zastanawia się nad tym, że chyba zawsze miała niską świadomość własnej płci. Znajduje się w szkole dla bogatych, choć sama do nich nie należy, ale wiadomo- stypendia i te sprawy. Pewnego popołudnia pragnąc znaleźć spokojne miejsce do nauki trafia do tzw. Host Clubu gdzie spotyka gromadkę różnych popaprańców, którzy tak ją przestraszyli, że aż zbiła cenny, wart 8 milionów jenów wazon. Żeby to odpracować musi być "chłopcem na posyłki" tegoż klubu. Jednak po krótkim czasie jej płeć wychodzi na jaw, ale nie przeszkadza jej to, żeby przebierać się w męskie ciuszki i zabawiać klientki tegoż klubu (coś jak Maid Cafe, w wersji z lokajami).
Także ~strzeżcie się wszyscy, którzy tam wchodzicie~ ostrzegam was i chronię przed utratą kolejnych szarych komórek (no, chyba, że ktoś lubi się ogłupiać).
To chyba nie na moje nerwy. Zwłaszcza, że bliźniaki z tego anime udają, że mają się ku sobie (aż się rzygac chce- tylko mentalność japońskiej nastolatki uważające wszystko za "kawaii" może sprawić, że komuś się takie dewiacje podobają. U nas by nie przeszło.)
Także, dziękuję za uwagę. Elvis opuszcza budynek ludzie!

DZIANE!
じゃね

poniedziałek, 8 lipca 2013

Wakacje

 W końcu!
Nie pisałam od jakiegoś czasu, bo byłam na koloniach przez 6 dni. Teraz wróciłam i nie bardzo wiem co ze sobą zrobić. Ogarniałam pociągi do mojej koleżanki, ale oczywiście nie obędzie się bez przesiadki, w miejscu, w którym nigdy nie byłam. Na początku sprawdzałam pociągi i okazywało się, że muszę czekać 2 godziny na przesiadkę, ale teraz obczaiłam, że innymi pociągami mogę ten czas skrócić do ok.30 minut. Jak ja nie lubię znajdować się w nowych sytuacjach ;_;
Gdybym nie była w tym sama to spoko, a tak? ;(
Jest parę rzeczy, których nie lubię w polskich pociągach i są to między innymi: przesiadki i drzwi nie do otworzenia w TLK.
No cóż... Póki co zastanawiam się co robić przez ten tydzień i ogólnie w wakacje, żeby ich nie zmarnować.
Życzę wam wymarzonej pogody i zdrowia na ten wyczekany moment słodkiego lenistwa! :D

DZIANE!
じゃね

środa, 19 czerwca 2013

Różnie- kwadratowo i podłużnie


 Hejka!
Od jakiegoś czasu nie pisałam. Nie mam weny i czasu, a anime jakie aktualnie oglądam wcale mi tej weny nie dostarcza, bo ciężko jest pisać np. o Red Data Girl, bo kiedy je oglądam to panuje w nim taki chaos, że nie ogarniam. Dlatego nie zabrałam się za recenzję. Drugi tytuł to Shingeki no Kyojin- tu z kolei wiem, że dużo osób aktualnie ogląda, więc co o nim powiedzieć? W necie jest dość sporo grafik dot. tego tytułu, a akcja póki co nie rozwinęła się na tyle, żeby można było jakoś to zrecenzować. Bo też jak?

"Ludzkość postanowiła żyć za murami z powodu strachu przed mitycznymi stworzeniami zwanymi Tytanami. Po wielu latach spokojnego życia Tytani znaleźli sposób by przedrzeć się przez mury. Zjadają po drodze wszystkich ludzi i niszczą co popadnie. Nie wiele o nich wiadomo, tylko tyle, że ich słaby punkt jest na karku i trafiając w niego można ich zabić. W takiej rzeczywistości znalazło się troje przyjaciół: Eren, Armin i Mikasa. Postanawiają zaciągnąć się do oddziałów wojskowych. Z różnych powodów. Eren z dość tragicznego bowiem jego matka została pożarta na jego oczach. Po zakończeniu szkolenia sprawy nabierają tempa, a rzeczywistość przytłacza. Skąd się wzięli Tytani? Dlaczego zjadają ludzi? Czy wojna z nimi kiedyś się skończy? Kto przetrwa i jaką będzie walczył bronią przeciw tak potężnemu wrogowi?"- tylko tyle potrafię powiedzieć na ten temat.
Red Data Girl z kolei? "Suzuhara- gimnazjalistka, szara myszka, niemalże niezauważalna, w swoim życiu dokonuje niewiele zmian, oprócz telefonów, które zmienia jak rękawiczki...A to dlatego, że sprzęty elektroniczne dziwnie reagują w jej otoczeniu. Po pewnym czasie okazuje się, że jest kimś więcej niż człowiekiem... A tak poza tym to czy mówiłam wam, że jej włosy mają jakąś niezwykłą moc? Takie tam. Rutyna. To anime oprócz ślicznej kreski nie wiem czy może nam zaoferować coś więcej. Akcja jest strasznie pogmatwana, a główna bohaterka za bardzo tchórzliwa, zahukana i licząca na pomoc kogoś innego. Póki co oglądam 11 odcinek. Jak się to wszystko skończy? Trzebaby obejrzeć RDG. Nie mówię, że to najgorsze anime jakie widziałam w życiu ani przeciwnie. Jest takie sobie. Można nawet do pewnego momentu oglądać z przyjemnością. Nie wiem czy i na ile znajomość japońskich legend i mitów coś by mi tu dała jako, że jest to anime o tematyce: nadprzyrodzone. Jeśli ktoś was posiada odpowiedź na to pytanie to chętnie się dowiem, bo może taka wiedza pozwalałaby nieco przychylniejszym okiem patrzeć na niektóre wyczyny naszej Suzuhary i spółki."
To tyle jeśli o anime chodzi.
Z innych newsów: miałam dziś próbną maturę z matmy i jestem załamana. Jeśli by mi dobrze poszła to miałabym z matmy 5 na koniec, ale obawiam się, że nie uzyskam z niej nawet 50%. I zdziwiło mnie, że na arkuszu pisało "czerwiec 2012"...Aha, okeeej... Zadania zamknięte wyglądały u mnie tak: 1.okej, 2. okej, 3. okej,  4.okeej, 5...okeeej...6.Co to ma być? 7.Co to ma być?! 8.Co to ma być!?! 9....10...11.aha, 12-13...wszystko strzelałam. Potem zaczęły się zadania otwarte, z których zrobiłam tylko takie o polu koła opisanego na trójkącie i zadanie z ciągami. Nie rozwiązując pozostałych straciłam 13 punktów. Czyli, gdybym jakimś cudem miała dobrze pozostałe zadania na 17 punktów to zyskałabym ok.56%? Ale znając życie nawet tego mi się nie uda, bo popełniam głupie błędy i w strzelaniu niekoniecznie mam szczęście. Więc nie łudzę się nawet, że mogłabym mieć 50%, nie wiem nawet czy zdobędę te 30%...
A teraz styrana życiem spadam... Niektórzy nauczyciele nie mają litości mimo, że w ten piątek jest wystawienie ocen i niemiłosiernie dużo zadają. -_-"

DZIANE!
じゃね

wtorek, 11 czerwca 2013

Jaram się

 Hejka wam,
Roboty dużo, czasu i chęci mało, więc wpadam tylko, żeby rzucić wam coś do zabawy.
Ogólnie przeglądając pewną stronę (dla niektórych pewnie wiadomo jaką, bo stamtąd o tym wiedzą) natrafiłam na >>TEGO<< "pana" i zabawy mam co nie miara. Ów pan odgaduje nawet takie postacie jak książę Baka z Level E D:
Jedynie jakich postaci mi nie zgadł to Takuma i Tamaki z Hiiro no Kakera i żadnej postaci z Saiunkoku Monogatari. Nie pamiętam czy poza tym jeszcze kogoś mi nie zgadł.
Jestem pod wrażeniem, bo starałam się wyczaić takie anime, które nie są za bardzo popularne...
Nawet z Amnesii zgadł Heroine, której imię w tym anime nigdy nie padło...
Teraz wy możecie się pobawić ;D
Do usłyszenia!!

DZIANE!
じゃね

wtorek, 4 czerwca 2013

Kajdany przeszłości

Bokura ga ita- byliśmy tam. Dokładnie gdzie byli i jacy oni jeszcze nie wiem, ale może się w jakiejś najbliższej przyszłości dowiem? xD

A więc (tak, wiem: nie zaczyna się zdania od "a więc") mamy oczywiście chłopaka, dziewczynę i mnóstwo przeszkód na drodze do ich miłości. Kolejne typowe shoujo? Tego może dowiecie się z mojej recenzji.

MIŁOŚĆ ZNIENACKA

Poznajemy główną bohaterkę Nanami Takahashi, która zaczyna kolejny etap edukacji- szkołę średnią. Dziewczyna stara się z kimś zaprzyjaźnić, ale ciężko będzie nie znając imion osób, z którymi się rozmawiało. Z "pomocą" przychodzi jej Yano Motoharu, chłopak o którym krążą dziwne plotki na temat jego popularności wśród płci przeciwnej (czy okażą się prawdą?). Przez tą pomoc Takahashi wychodzi na idiotkę i nie żywi zbytniej sympatii do swego wybawiciela. Kilka jednak z nim rozmów zmieniają opinię naszej Nanami i uczucie przeradza się w miłość. Swoją drogą jakoś nie wyłapałam tego momentu przełomu i nie bardzo go pamiętam.

BURZE I SZTORMY

Błogi czas zauroczenia i sielanki nie trwa za długo, bo oto przed nami wyrasta jak góra lodowa przeszłość głównego bohatera, Yano. Najbardziej kole w oczy jego była, która inteligencją i wier i nie tylko, nie grzeszyła. Najbardziej boli fakt, że chłopak ma problem z odróżnieniem dwóch, różnych osób. No, ale w sumie jak mu się tu dziwić? Jedna miała na imię Nana, druga Nanami... Wszystko jest takie podobne, prawda? -.-"
Czeka nas wiele łez (ale raczej głównej bohaterki niż naszych) i chwil zaskoczenia, bo przeszłość jest jeszcze bardziej grząskim bagnem niż by się mogło wydawać...
Na drodze szczęściu naszym gołąbkom stają też najbliżsi jak i oni sami. Temperament i charakter robi swoje.

"Z nim będziesz szczęśliwsza, dużo szczęśliwsza będziesz z nim..."

Ja osobiście odczuwam pewien Weltschmerz odnośnie tego tytułu. Po pewnych wydarzeniach, gdybym była w skórze naszej protagonistki dałabym sobie spokój z Yano, który w późniejszej części staje się dla mnie coraz bardziej irytujący i tutaj jest akurat mój wyjątek od reguły. Mianowicie mam tak, że jeśli jakiś bohater w anime jest zły, wkurzający itd. to potrafię nawet zacząć go lubić i mu współczuć kiedy pokazane są pewne rzeczy, z którymi musiał się mierzyć w przeszłości (tak miałam np. z Gaarą z Naruto- najpierw go nie lubiłam, bo był zły, be, niedobry, a teraz? Jest moją ulubioną postacią!). Z Motoharu się tak jednak nie stało. Jego trudne dzieciństwo, problemy z byłą i sposób w jaki się z nią rozstał mnie jakoś nie wzruszają.
W pewnym momencie zaczęłam nawet popierać inny paring w tym anime składający się z Nanami i...Z kogoś jeszcze...Nie wiem czy mogę spojlerować, lepiej wam tego oszczędzić. I chętnie bym taki paring oglądała, gdyby nie było jak być musi, że zawsze postacie pokazane w openingu są już ze sobą forever alone xD together...

Bida z nędzą, wymuszona amputacja

Niektórzy z was, tak jak i ja pewnie przywiązują dużą wagę do takich detali jak kreska. Fanów pięknej kreski, super tła i wspaniałej animacji zawiodę pewnie krótką informacją. W "Bokura ga ita" tego nie znajdziecie. Wszystko jest tak oszczędne, że bohaterom nie raz znikają ważne ?organy?narządy?- tj. oczy. Nie jest to jakieś niedopatrzenie, lecz z pewnych źródeł wiem, że miało to być celowe. Z banalnego powodu: braku pieniędzy. To właśnie to sprawiło, że anime wygląda jak wygląda i że dominuje tu przerost treści nad formą (swoją drogą dość spory zważywszy na mnogość monologów wewnętrznych jak i zewnętrznych postaci...).

Miłość ci wszystko? wybaczy...


Oglądając to anime nie raz odnoszę wrażenie, że odpowiedź na to pytanie brzmi tak... Ale jednocześnie zastanawiałam się jak to jest, że to zawsze kobieta ma wybaczać dotkliwe słowa, kłótnie, zdrady... Facet mówi "obiecaj mi, że będziesz mi wierna" kiedy on sam się do tego nie stosuje? Hipokryzja.
Bokura ga ita- niby typowe shoujo, a porusza ciekawe/dziwne zagadnienia, np. toksyczne związki...
Swoją drogą ma w sobie też coś co jest totalnie nierealistyczne: żeby 14 latkowie byli aż tak "zaabsorbowani" seksualnością?! Według mnie- chore. Ja kiedy miałam tyle lat to mnie bardziej obchodziły czekające mnie w następnej klasie egzaminy gimnazjalne i sprawy typu: co będę robić w wakacje? a nie...

PODSUMOWUJĄC

Nie do końca wiem co myśleć o tym tytule. Jego problematyka mieści się mniej więcej w >>tym schemacie<<, którego sama jestem autorką. Może i zła jakość, ale przynajmniej jest oznaczenie spojlera, które sprawia, że klikacie na własną odpowiedzialność ;)
Pewne rzeczy sprawiają, że trochę kojarzy mi się z Kimi ni Todoke- głównie to ta kreska.
Ogólnie- cieszę się, że nie ma drugiego sezonu tego anime, bo i ten, pierwszy sezon powoli kończę oglądać z nutą rozczarowania i irytacji. Yano po prostu zepsuł mi całą przyjemność oglądania, a jego bagaż emocjonalny przerósł mnie całkowicie. Nie dziwi mnie więc fakt, że i Nanami jest momentami skołowana.

3majcie się, do usłyszenia!
DZIANE!
じゃね

wtorek, 28 maja 2013

Móc oglądać anime w szkole *.*

 Hejka!
Dziś dzielę się z wami moją ekscytacją i radością <3
Moja mama ma nowy telefon, którego póki co nie używa, bo nie ma karty do niego, więc ja zabieram sobie go do szkoły, żeby móc posiedzieć na WiFi (internet za darmo *.*).
Pobierałam jakieś gry, aż sobie pomyślałam: "Zaraz? A co się stanie jak w tych aplikacjach wpiszę 'anime'?" Klikam, wpisuję, patrzę: anime-shinden video i nie żałuję decyzji, że natychmiast kliknęłam "pobierz". Teraz jeśli mam dostęp do WiFi mogę oglądać w świetnej jakości animee <3
Wiadomo, niektóre nie wchodzą, bo playery zepsute, ale cóż...
Dziś w szkole na lekcjach, na których były nudy i można było się z telefonem zakamuflować (fizyka i biola) obejrzałam 2 odcinki Shingeki no Kyojin :D
Tylko bez dźwięku, bo musiałam przecież być cicho, ale żałuję, że koło szkoły nie mieszkam czy coś, bo mogłabym łapać stamtąd zasięg xD
Haha xD Albo przyjeżdżać samochodem pod szkołę po lekcjach czy coś i siedzieć i oglądać <evil laugh> hłehłe hłe
A tak szczerze? To chciałabym mieć w domu wifi, ale nie wiem co zrobić, żeby je mieć. Wiem, że trzeba mieć router i na tym moja wiedza się niestety kończy. Może ktoś mógłby mnie oświecić w tym temacie?

DZIANE!
じゃね

sobota, 25 maja 2013

Po prostu

 Hej wam!
Znów trochę czasu upłynęło zanim cokolwiek napisałam.
Nic się nie dzieje. Rutyna- szkoła-dom, dom-szkoła. Zakuwanie, walka o przetrwanie.
Niektórzy nauczyciele już z tym dorabianiem ocen przesadzają, a przede mną jeszcze napisanie pracy literackiej w zeszycie- porównanie dwóch wierszy, analiza i interpretacja, czyli coś czego nie lubię najbardziej. Rozbierać wierszy na części pierwsze >.<"
Pogoda za oknem wietrzna i deszczowa, a ja jeszcze zamierzam się za około godzinkę, półtorej wybrać do koleżanki- z buta albo rowerem, tylko nie wiem czy czasem nie mam flaka.
Szkoda, że taka brzydka pogoda, bo też dziś mi całkiem ładnie makijaż wyszedł (a rzadko go robię, bo zazwyczaj nie mam czasu) i trochę się obawiam, że jak wyjdę w taką pogodę to za wiele z niego nie zostanie, zwłaszcza, że mój eyeliner nie jest wodoodporny i jedna kropla wody wystarczy, żeby zniknął -.-"
Cóż- życie.
No i właśnie z nudów robiłam sobie zdjęcia kamerką i postanowiłam jedno wstawić na bloga xD
A tak ogólnie to pozdrawiam! xD
Recenzje kolejnych anime pojawią się jak coś obejrzę, bo po prostu- transfer, transfer i jeszcze raz transfer.
3majcie się i oby u was było cieplej niż u mnie!

DZIANE!
じゃね

czwartek, 16 maja 2013

Przeziębienie i jego efekty

 Hejka!
Już od jakiegoś czasu nic nie pisałam i nie piszę, bo jestem chora i mam lenia.
A zaczęło się tak, że wyszłam do babci, zasuwałam na piechtę z torbą ze swoimi rzeczami, musiałam iść pod górkę, wiał wiatr. Więc się spociłam i przeziębiłam, a to dlatego, że rodzice się śpieszyli jechać na jakieś urodziny czy coś i nie mieli czasu mnie zawieść (albo dlatego, że w ogóle chciałam się gdzieś z domu ruszyć).
Tak więc od niedzieli się źle czuję, biorę antybiotyk (3-dniowy) i czekam kiedy w końcu zacznie działać, bo póki co to tylko potworny ból gardła mi odszedł, ale jak nie miałam kataru, a mówiłam tak jakby przez nos to jak nagle go dostałam...Po prosty wszędzie wokół mnie walają się chusteczki, a picie witaminy C w postaci musującego płynu, łykanie Rutinoscorbinu, psikanie żelem do nosa nie wiele mi pomaga. Może na dosłownie parę minut hamuje ten katar, ale nic więcej. Poza tym od tego troszkę boli mnie głowa- od smarkania się- i jeszcze mam trochę stan podgorączkowy. Suche powietrze w pokoju mi nie pomaga, a jak otwieram okno to za bardzo mi wieje i chce mi się kichać. Taki impas...
Więc z nudów zaczęłam oglądać filmy, słuchać kazań z płytek, czytać książki, grać w gry...
Na początku grałam na PSP w Prince of Persia: Rival Swords. I grałam w to tak długo, a tu cały czas gra idzie i idzie do przodu. To się trochę zirytowałam- zwłaszcza takimi momentami kiedy coś było na czas (było się w trybie tego 'zjaranego' księcia- inaczej nie mogę powiedzieć skoro on taki czarny się robi), a ten etap gry już i tak sam w sobie był stresujący. Doszłam do momentu kiedy nasz książę spotkał jakąś tam Hinduską księżniczkę (?)- oni po angielsku gadają dlatego niektórych rzeczy nie wyłapuję tak jak takich informacji xD I ona mnie trochę wkurzyła- ja tu skaczę po ścianach, biegam po pałacach, narażam się na niebezpieczeństwo unikając straży i pułapek, walczę z olbrzymami, cofam się w czasie, jestem już tak daleko, a ta nadal chce, żebym udowodnił co jestem wart, bo jej to nie wystarcza. Ech, kobiety... xD
Poza tym grałam sobie w gry randkowe. Niektórzy pewnie znają Słodki Flirt i przyznam się bez bicia- gram w to, bo to całkiem spoko gra, ale że póki co nie ma kolejnych odcinków w wersji polskiej to wchodzę tylko po to, żeby wbić Punkty Akcji i kasę, ewentualnie piszę ze znajomymi, których nie znam z tej gry (xD) i wychodzę, więc znalazłam sobie inną grę. LINK
Po angielsku, ale nie jest aż taka jakaś trudna do ogarnięcia i przy tym ma bardzo fajną fabułę- jesteśmy zamknięci (zamknięte- bo główna bohaterka to dziewczyna) w parku rozrywki, na nasz telefon mimo braku zasięgu przychodzą dziwne wiadomości, a na wyświetlaczu są dziwne numery. Nasz to 12. Co to może znaczyć? Czy zaczyna się walka o przetrwanie? Na to wszystko znajdziecie odpowiedź grając w tę grę. Ponadto- można z kimś pójść na randkę, a po rozwiązaniu całego tego bałaganu i powrocie do rzeczywistości może nas czekać całkiem słodka niespodzianka ;)
Pobrałam też taką grę "Always Remember me", ale to tylko trial, więc za dużo w niej nie zrobiłam, a za pełną wersję trzeba płacić :(( Ale jest o tym, że główna bohaterka ma chłopaka i z tym chłopakiem jest, jadą na motorze i...Zdarza się wypadek, bo kierowca jadący z naprzeciwka jest pijany.Oboje trafiają do szpitala. Amy (nasza postać) wychodzi z niego praktycznie bez szwanku, bo Aaron (jej chłopak) ją osłonił własnym ciałem...No właśnie- Aaron. Z nim jest gorzej. Ma amnezję i w ogóle nas nie pamięta. Możemy przywrócić mu wspomnienia albo poszukać pociechy w ramionach innego, od nas zależy wybór. Ale moim zdaniem- tak się nie robi. Trzeba być z tą drugą osobą na dobre, ale też na te złe! Co by to o nas mówiło, gdybyśmy w takiej sytuacji z płaczem uciekli do innego?
Tia... Tylko dlaczego w takich sytuacjach eks-dziewczyny wyrastają z pod ziemi niczym grzyby po deszczu wmawiając ukochanemu, że to one są jego ukochanymi?  Tego nie wiem. Nie wiem też skąd ta cała Abigail wiedziała o wypadku?
Tak więc jeśli chcecie to możecie pobrać tę grę, ale możecie dojść tylko do pewnego etapu... Jeśli ciekawi was co mogłoby się wydarzyć dalej to zróbcie tak jak ja: wrzućcie tytuł gry w wyszukiwarkę grafik google i "ta dam!". Ja już lukam jak grały inne dziewczyny. ;)
Także to tyle na dziś. 3majcie się ciepło!!


DZIANE!
じゃね