wtorek, 30 października 2012

W końcu chwila odpoczynku

Jutro jeszcze do szkoły, ale potem długi weekend. Przyjemnie. Przyjemne jest też to, że mam zadane dziś tylko coś tam z niemca i angola i tyle, a jutro skrócone lekcje. Ja z tym nawałem nauki nie wytrzymywałam już psychicznie, a teraz mam fazę relaksu, że w sumie to jakoś mi teraz wszystko jedno co się dzieje, mogłabym nawet teraz pójść spać, naprawdę, wszystko mi jedno...
Tak milusio i ciepło pod kocem ^.^
A w ogóle nie chwaliłam się chyba (?), że z "Cierpień młodego Wertera" dostałam jedyneczkę. Juhu! Supcio! No cóż, siedziałam w rzędzie, w którym pytania były tak głupie, że szkoda słów.
Jak może wspominałam nieraz to mam internet z limitem transferu danych, ale w domu mam dwa modemy. Próbowałam znaleźć ten drugi i nic! Szukam po szufladach, na biurkach, na stołach... Nigdzie nie ma. Muszę spytać brata albo taty...
A aktualnie? Oglądam sobie Bleach'a  odcinek 51. ^^
Załączam myśl przewodnią, bardzo inteligentnej (gdyby miała blond włosy byłaby na serio durną blondynką, kurczę, tak by do niej pasowało, ale Tite Kubo chyba nie miał żółtej kredki pod ręką jak ją tworzył xD) Orihime...
A jak tam u was, jakie macie plany na weekend? Chillout? ;)
DZIANA!
じゃね

sobota, 27 października 2012

Bleach with it xD

Zaczęłam niedawno oglądać Bleach'a i jestem już w 36 odcinku. Masakra, ale zarąbiste anime. Może nawet lepsze...(Nie wierzę, że mogę to powiedzieć, albo napisać) Od Naruto! W każdym bądź razie zarąbiste i te walki mnie tak jakoś nie męczą, kiedy je oglądam, bo cały czas czekam aż akcja rozwinie się jeszcze bardziej. Jestem teraz na etapie kiedy Ichigo chcąc uratować Rukię wlazł na te masakrycznie wielostopniowe schody, a tam czai się Kenpachi.
A w ogóle ja, jak to ja, wzruszyłam się historią Renji'ego i Rukii. Tak mnie jakieś spojlerowe słuchy dochodzą, że oni nie będą razem, ani nawet, że Ichigo z nią nie będzie i że w ogóle seria ma się skończyć jakoś debilnie (smuteczek), ale ja tam w swojej głowie tworzę własne historie i paringi. Dlaczego ludzie tak lubią czytać książki, oglądać filmy, w których dzieją się rzeczy, które nigdy normalnie by się nie stały?
Dlatego, że to dobry sposób na uciekanie od brutalnej, smutnej i szarej rzeczywistości, pełnej bólu i niedoskonałości. Cóż- w naszych głowach możemy wszystko idealizować... Tak samo jak zakochiwanie się w fikcyjnych postaciach (one są zbyt idealne ;P) - nie powiem, sama się bujam w pikselach xD
Ech, dziecinne, ale może kiedyś znajdę tego mojego jedynego, któremu to jaka jestem (a jestem dziiiwna) nie będzie przeszkadzać. Potrafię naprawdę płakać ze smutku, a jednocześnie naprawdę śmiać się z czegoś, uwielbiam cytować filmy i reklamy, mam jedyne w swoim rodzaju poczucie humoru, a jednocześnie mam w sobie buntowniczą żyłkę mimo mojej wrażliwości (a może przewrażliwieniu?). Cóż, jestem jaka jestem, a każdy chce być akceptowany i kochany, to jest taka moja refleksja na dziś.
Wstawiam obrazek, który według mnie jest sooo sweeet!
DZIANA! (a w sumie to chyba się mówi dziane, ale ja tam wolę się żegnać jako 'dziana' xD)
A po japońsku to chyba jakoś tak
じゃね !

wtorek, 23 października 2012

Tak dużo anime, tak mało czasu

Dziś wróciłam ze szkoły w lepszym humorze- miałam luźniejszy dzień w szkole- nie było klasówek, sprawdzianów i żaden nauczyciel nie wziął mnie do odpowiedzi. Wczoraj nawet nie miałam ochoty się uczyć. Tylko odrobiłam lekcje i tyle. Chciałam sobie pooglądać Naruto (patrz: Shippuuden), ale obejrzałam już wszystkie odcinki jakie póki co wyszły, więc pomyślałam sobie: dlaczego by nie zacząć oglądać innego tasiemca? Postanowiłam sobie obrać za cel Bleach. Seria już została zakończona, więc tym lepiej. Oglądałam kiedyś na Hyperze, jak jeszcze go kiedyś miałam, ale mało co pamiętam z tego- tyle, że jest Ichigo i Rukia i że nasz pomarańczowo-włosy został shinigami i coś tam pamiętam, że potem zamkną Kuchiki w wieży jakiejś i główny bohater będzie chciał ją uwolnić, ale tak nic poza tym.
No, i zastanawiałam się ile by mi to oglądanie zajęło. Zaczęłam sobie wyliczać i wyszło mi, że gdybym oglądała po 3 odcinki dziennie to skończyłabym serię (liczącą 366 odcinków bodajże) w ok.4 miesiące.
Ale to jest tylko tak plus, minus, bo wiadomo, że nie zawsze można i jest czas żeby oglądać, a też czasem obejrzy się więcej (a mnie dodatkowo ogranicza transfer danych... Więc się nie mogę w oglądaniu za bardzo rozpędzać.), no a też jak oglądam dodatkowo ten 1 wychodzący na tydzień odcinek Naruto...
Nom, ale to takie tylko gdybanie. A tak swoją drogą: Które wg was anime lepsze Naruto czy Bleach?
Bo dobry cosplay nie jest zły xD

A tak poza tym to mam w domu taki plakat:
Do usłysznia!
DZIANA!

poniedziałek, 22 października 2012

Zły dzień

Wszystko mnie boli, miałam sprawdzian z polaka z "Cierpień..." i było 12 pytań. Na 3 nie odpowiedziałam, na może 4 odpowiedziałam, a na resztę odpowiedzi pozmyślałam. Miałam też sprawdzian z matmy i boleję nad swoją głupotą- bo tam czegoś nie domnożyłam, zorientowałam się, chciałam naprawić błąd i musiałam oddać kartkę, bo czas minął :/
Poza tym mam pozadawane tyle, że aż mnie głowa boli, mój mózg dzisiaj pracuje na zwolnionych obrotach, nie wyspałam się (uje- jak jak kocham pozrzędzić ;P), a na lekcjach historii i wosu miałam ochotę wydłubać sobie mózg. Długopisem. Przez ucho. Nie no! Na serio, typiara nie dosyć, że przynudza to jeszcze zawala nam ciągle do domu, kiedy rok temu w ogóle nie miewaliśmy prac domowych z tych dwóch wcześniej wymienionych przedmiotów. A! No i jeszcze miałam sprawdzian z historii. W ogóle z czego innego miało być, a dała też co innego :P
Więc nic dziwnego, że dziś sobie myślę o tym gifie (UWAGA SPOJLER- chociaż, kto nie oglądał Death Note?!)
A dla rozweselenia- cytat:
"Chowam twarz, a nie tyłek!"Tobi
Przepraszam, jeśli kogoś obrzydziłam ;P
Do usłyszenia!
DZIANA!


niedziela, 21 października 2012

Oświećcie mnie

Mam w domu dwie takie latarki. Bardzo ciekawe. Jedna, jest zwykła, ale jej nazwa jest nietuzinkowa.
Ta druga z kolei jest śmieszna, bo jest na korbkę. Tylko dlaczego zwykła latarka nosi nazwę, na którą zasługuje latarka z korbką?
O co chodzi? A no o to:
Czemu tak jest, jak myślicie? Bo ja nie mam pojęcia.
Do usłyszenia!
DZIANA!

piątek, 19 października 2012

Mocna rzecz.

Wracam sobie ze spotkania młodzieżowego (modlimy się, rozmawiamy na różne tematy, mówimy o Biblii, o codziennych sprawach, wcinamy smakołyki itp.), no i dziś na młodzieżowym oglądaliśmy ten filmik, co go zamieszczam pod spodem. Naprawdę mocna rzecz. Mojego serca dotknęło, a Twojego?
Miłego weekendu!
DZIANA!

czwartek, 18 października 2012

Dlaczego człowiek za całe zło świata obwinia Boga?

Jak pewnie co niektórzy zauważyli, ci co oglądają stronę kwejk.pl, pojawia się na niej dużo obrazków, które obrażają Boga i pokazują Go jako złego, mówią, że Bóg nie jest sprawiedliwy, że nie jest miłosierny, skoro pozwala na to, żeby na świecie działo się zło. Pozwolę sobie wypowiedzieć się w tej sprawie, jak zrobiłam to też pod jednym z takich właśnie rysunków.

Bóg stworzył świat jako idealne miejsce do życia dla człowieka i to człowiek zgrzeszył co można porównać do otworzenia puszki Pandory (w takim sensie, że to człowiek wbrew zakazowi Boga zerwał owoc i zjadł i grzech wdarł się na świat.) Zło jest wynikiem grzechu. To po tymże grzechu ludzie musieli ponieść karę- wygnanie z raju (tak najogólniej rzecz biorąc, jak kogoś interesują szczegóły to niech sobie poczyta Księgę Rodzaju), Bóg nadał 10 przykazań, ale one nie przywodziły i nadal nie przywodzą ludzi do doskonałości (patrz: List do Hebrajczyków 10, 1 "Albowiem zakon, zawierając w sobie tylko cień przyszłych dóbr, a nie sam obraz rzeczy, nie może w żadnym razie przez te same ofiary, nieprzerwanie składane rok w rok, przywieść do doskonałości tych, którzy z nimi przychodzą." zakon- inaczej prawo, rozumiane jako przykazania, w tym wersecie mowa o ofiarach, które składali Izraelici, kiedy zgrzeszyli). Ludzie grzeszyli nadal i mimo, że składali ofiary to wcale nie zmieniali się na lepsze, jak mówiłam- wciąż grzeszyli. Dlatego Bóg obmyślił plan, żeby oczyścić ludzi z ich grzechów raz na zawsze. Ofiara, której już nie będzie trzeba powtarzać. Dlatego Jezus Chrystus jako w pełni Bóg, stał się człowiekiem (i też był nim w pełni, nie był żadnym pół-bogiem, pół-człowiekiem) jako baranek ofiarny, bez grzechu umarł za wszystkich grzeszników, żeby ten kto uwierzy w Niego i Jego ofiarę mógł zostać zbawiony. ("Lecz nie tak jak z upadkiem ma się sprawa z łaską; albowiem jeśli przez upadek jednego człowieka umarło wielu, to daleko obfitsza okazała się łaska Boża i dar przez łaskę jednego człowieka, Jezusa Chrystusa."List do Rzymian 5;15). Teraz to tylko twoja decyzja. Co z tą wiedzą zrobisz. Zignorujesz i będziesz udawał, że o niczym takim nie wiedziałeś? Tylko jeśli to zrobisz to po śmierci jak staniesz na sądzie nie będziesz mógł powiedzieć: "Ja nie wiedziałem"... Czy może przyjmiesz tę prawdę i uczynisz Jezusa swoim Panem i Zbawicielem, zostaniesz zbawiony i pozwolisz mu zmienić swoje życie o 180 stopni. Twój wybór.
Reasumując- to człowiek sam jest sobie winny za cierpienia, choroby, ból...
Dla osób, które chciałyby wiedzieć coś więcej o sprawach zbawienia itp. polecam stronę: http://szukajacboga.jesus.net/
Można tam też skontaktować się z ludźmi, którzy jak mi się wydaje, chętnie odpowiedzą na wasze pytania.
Ja sama doświadczyłam Bożej łaski i mogę wam zaświadczyć, że na Bogu się nie zawiedziecie!
Polecam też czytanie Biblii (są tam naprawdę niesamowite rzeczy!) oraz modlitwę do Boga własnymi słowami (ja mu mówię co i jak widzę, opisuję sytuacje w moim życiu wobec, których czuję się bezsilna i wierzcie mi- pomoc przychodzi).
Także to "tak ogólnie" ;D
Przepraszam, jeśli tekst jest mało czytelny, starałam się jakoś to zmienić, ale się nie dało.
Takie jest moje zdanie w tej sprawie.


środa, 17 października 2012

Oranie bani...

Jestem zalatana, parę razy zbierałam się do napisania jakiegoś posta, ale nie czułam się na siłach, także teraz po prostu na szybko, dla tych, którzy lubią oglądać głupawe filmiki na youtubie. 
Poznajcie proszę panią Marzię Gaggioli, która zmieni wasze życie! Wsłuchajcie się w jej aksamitny głos i głębokie teksty, a ponadto podziwiajcie piękne efekty specjalne w tle XD
Filmik nr 1 gdzie ja słyszę "Jestem tutaj. Jestem stopą, całuj mnie" to chyba mówi samo za siebie...
Jak mówiłam: OSTRZEGAM! PO OBEJRZENIU TEGO WASZE ŻYCIE JUŻ NIGDY NIE BĘDZIE TAKIE SAME!



No, jeśli już ktoś obejrzał filmik nr 1 to polecam również filmik nr 2, tym razem dla fanów języka japońskiego. Moja siostra porównała tą panią do japońskiej Lady Gagi (chociaż to było w żartach to i tak- biedna Lady Gaga, żeby zostać porównanym do p.Marzi...)

Jeśli i twoje uszy krwawią i masz ochotę zrobić mixer eyes, to przybij piąteczkę!
Jeśli obejrzałeś/obejrzałaś oba filmiki do końca to gratulacje! Masz naprawdę silną psychikę. Moja po obejrzeniu tego już nigdy się nie podniesie...
DZIANA!

czwartek, 11 października 2012

Werterowskie cierpienia

"Cierpienia młodego Wertera"- moja aktualna lektura. Chłam jak mało który. Ogólnie uważam, że nie bez przyczyny po lekturze tej powieści wzrosła liczba samobójstw. Też napawają mnie autodestrukcyjne odruchy kiedy to czytam. Werter jest po pierwsze schizofrenikiem (nie wiem czy dobrze napisałam, ale kit z tym), wprost uwielbia opisywać wszystko wokół niego. Ach! Jaka cudna ta przyroda! Ach jakie piękne góry! Aż mi się to kojarzy z czymś takim co kiedyś usłyszałam: "Majestatyczny ptak wzniósł swe majestatyczne skrzydła i popatrzył w locie na majestatyczny widok majestatycznych gór, które są majestatyczne..." Noż kurka! Ale, ale to wszystko jest cudne tylko kiedy on jest szczęśliwy, a kiedy Lotta bierze ślub to wszystko już jest blee i beznadziejne i nic już tak majestatyczne nie jest.
Nie przeczytałam "Wertera", zaczęłam tylko i jestem na stronie 20, a jest ich około 100.
Ale jako, że musimy to omówić w szkole to musiałam przeczytać streszczenie i dodatkowo parę fragmentów. Powiem szczerze- im więcej czasu upływa od tego jak przed chwilą przestałam czytać ten szajs, tym bardziej się uspokajam i nie mam ochoty zabić (już i tak przecież martwego) Goethego za to, że zgromadził te listy. Po co on to zrobił?! Na początku książki było napisane chyba coś w ten deseń "będziecie mi wdzięczni, że te listy zgromadziłem". No cóż- jeśli wdzięczność wyrażona jest w nienawiści to się facet nie pomylił. Sory, za mój krytycyzm i przepełnienie mojej wypowiedzi nienawiścią, ale już od pierwszego "wejrzenia" w tą książkę znienawidziłam ją całym sercem. Ogólnie wkurza mnie też za to Werter, że cały czas pisze te listy, niemalże codziennie, zakichany romantyk się znalazł. Poza tym powinien odwalić się od Lotty już po usłyszeniu, że ma narzeczonego i zacząć żyć, może by się zakochał w tej jedynej (choć i tak mało prawdopodobne dla facecika, który zamyka się we własnym świecie). No więc zgadzam się z Albertem (dla niewtajemniczonych- narzeczony, później mąż Lotty)- popełnienie samobójstwa to akt tchórzostwa. Jak we wcześniejszym moim poście wspominałam, a teraz myśl rozwinę: "Life is brutal and full of zasadzkas and sometimes kopas w dupas"  Trzeba w życiu walczyć i należy wiedzieć, że nie tylko czekają na nas dobre chwile, są też i te złe i trzeba im stawić czoła i wyjść z wszystkich opresji dumnie, z podniesioną głową, a nie się poddawać i tylko się nad sobą użalać (choć wiadomo- jak człowieka dopadnie deprecha to ciężko tego nie robić, sama czasami też się nad sobą użalam, ale jest pewna granica, nie można się w tym zatracać). Więc byle do przodu i alleluja! ;P

środa, 10 października 2012

Co tam? A takie różne...

W piątek odkupiłam sobie "Harrego Pottera" cz.7, bo przyjaciółka pożyczyła lata temu i pomyślałam, że bez sensu nalegać, żeby mi znikąd wytrzasnęła. Skończyłam czytać wczoraj wieczorem. Jakoś jak wchodziłam na wikię Pottera to zauważyłam takie szczegóły jak to, kto został żoną Nevilla, że George po śmierci brata nie mógł wyczarować patronusa, ale nie przypominam sobie, żeby takie informacje były w książce. Nie mogłam tego przeoczyć, więc jak to się stało?
Swoją drogą to wczoraj wracając do domu ze szkoły z mamą i bratem mieliśmy stłuczkę- facet wyjechał nam z za rogu bardzo szybko jadąc, no i zahamował kiedy wjechał w nas z impetem. Poszła chłodnica, ale na szczęście nikomu z nas nic się nie stało (też swoją drogą, że facet wyglądał jak pijany, ale co tam... Za chłodnicę zapłacił z tego co mi wiadomo, bo przyjechał mój tata i się z nim ugadywał, a my jakoś odjechaliśmy stamtąd).
Byłam dziś w teatrze na "Moralności Pani Dulskiej", fajnie było (ostatni raz w teatrze to w podstawówce byłam). Podziwiam aktorów, ja bym nie mogła grać niektórych scen, bo bym się cały czas bym się śmiała albo bym po prostu ich nie chciała grać, bo czasem role są niewdzięczne, ale to tak na marginesie.
Muszę czytać "Cierpienia młodego Wertera", "Dziady" i "Pana Tadusza" na polski i mam recytację "Ody do młodości", jutro mam spr. z genetyki z biologii (beznadzieja, nie umiem tych głupich krzyżówek), spr. z PP i w piątek z gegry... Cała masa roboty.
Tak tylko wpadłam na bloga, żeby napisać dlaczego mnie nie ma i co porabiam.
Będę was informować o jeszcze różnych niezwykłych rzeczach, które mi się niemalże co dzień przydarzają (czasem są miłe, a czasem przykre, ale life is brutal nie ma co).
DZIANA!

czwartek, 4 października 2012

Bo Duch Święty działa

Ja tak tylko na szybko wpadam i wrzucam notkę. 
Wczoraj się modliłam i tak sobie rozmyślałam, czy ja w ogóle jestem ochrzczona Duchem Świętym? Bo mówię językami, ale to jest dar, ale czy można chrzest w Duchu Świętym jakoś potwierdzić?
No i się modliłam, pośpiewałam sobie uwielbieniowe piosenki i naszła mnie taka myśl: "Ucz się z chemii", a może to raczej nie było jako myśl tylko takie silne odczucie jakby kołaczące się w mojej głowie. No i o dziwo- nigdy, ale to nigdy nie mam ochoty się uczyć (może w zeszłym roku wyjątkiem była biologia- fajne tematy były), a już zwłaszcza z takiego przedmiotu jak chemia, grr! Ale pomimo tego wszystkiego właśnie jakoś nawet miałam ochotę, no i się uczyłam z 3 ostatnich tematów, polukałam też na matmę, bo miałam mieć klasówkę. No i dzisiaj (w ogóle szok, bo się zestresowałam od pierwszej lekcji, bo zorientowałam się, że nie mam tabelki z wartościami tych sinusów i cosinusów i zaczęłam przepisywać ręcznie to wszystko z kartki koleżanki, ale chwała Bogu, bo mimo, że potem latałam i starałam się tą tabelkę skombinować, a ksero było nieczynne to koleżanka mi skserowała w sekretariacie! Cieszyłam się jak głupia i trzymałam tą tabelkę bezpiecznie jak drogocenny skarb do tej lekcji matmy i napisałam jakoś tę klasówkę i kit z tym, że nie doczytałam jednego jakiegoś zadania w związku z czym zostało niedokończone, ledwo się w czasie zmieściłam i nie jestem pewna czy wszystko dobrze napisałam, ale myślę, że jest dobrze i jestem zadowolona) po matmie miałam chemię, jeszcze w żyłach mi krążyła adrenalina, że ledwo napisałam i czytałam notatki z chemii. Weszliśmy do klasy, a ja już wiedziałam: weźmie mnie do odpowiedzi. Na mur beton. No i "Do odpowiedzi przyjdzie numer...5" Ha! Wiedziałam! Po prostu na serio- Duch Święty mi powiedział! Powiedziałam to nawet faci od chemii, że takie miałam przeczucie wczoraj, że to będę ja, a ona na to: "No to znaczy, że się nauczyłaś, tak?", a ja "Uczyłam się, ale nie wiem ile z tego zapamiętałam".
No i recytowałam z pamięci i się stresowałam, a dostałam 5! SUPCIO! Bo w zeszłym roku byłam raz tylko z chemii u odpowiedzi i dostałam pałę...

Tak więc, mówię wam: Bóg działa! I to nawet w tak rzekomo błahych sprawach!
DZIANA!

środa, 3 października 2012

Jeśli nie wiesz co to za Zjazd to powiem ci tyle:
"Zimowy Zjazd jest konferencją dla młodzieży chrześcijańskiej, połączeniem rekolekcji z koncertami praise & worship oraz dobrą zabawą. Skierowana jest głównie do młodzieży w wieku gimnazjalnym, licealnym oraz studenckim z całej Polski. 

Zimowy Zjazd jest organizowany już od 1997 roku przez gdański zbór Kościoła Zielonoświątkowego. Zapraszamy wszystkich, którzy: 
- lubią dobrą muzykę 
- chcą kreatywnie spędzić ferie 
- lubią dobrą zabawę w ciekawym towarzystwie 
- potrzebują zachęty 
- poszukują Boga 
- chcą odświeżyć swoją relację z Bogiem 
- poszukują głębszych przeżyć duchowych "

Byłam już na ZZ 2 razy i mogę zaświadczyć, że jest super! Patrząc na popularność jaką cieszy się mój ostatni wpis pomyślałam, że warto by wspomnieć, że takich ludzi jak ja jest więcej i przyjeżdżają z całej Polski (w zeszłym roku było około 500 osób). Prawda, że Zjazd dopiero w lutym 2013, ale ja już się nie mogę doczekać. Jest jedno takie miejsce na ZZ, w którym każdy musi być chociaż raz, panuje tam tak głupawkowa atmosfera, której nie zapomina się do końca życia. Zamieszczam filmik, gdzie nawet się pojawiam na parę sekund, ale się nie zdradzę gdzie się w nim znajduję xD

Zachęcam do pojechania do Gdańska, nie zmarnujesz tego czasu!
A tymczasem DZIANA! ;)



poniedziałek, 1 października 2012

Pusty dzban huczy: "To nie garncarz mnie ulepił!"

Byłam w czwartek z klasą w kinie na "Jesteś Bogiem" i powiem, że mimo przekleństw co drugie słowo, którymi ludzie starają się tuszować swą ubogość językową i tego, że nie słuchałam i nie słucham, no i nie będę słuchać Paktofoniki to film był w miarę spoko. Pod sam koniec nawet w kinie się samoistna minuta ciszy zrobiła. Mnie tam zastanawiała cały czas ta jedna myśl przewodnia: "Jaki jest sens życia?" i myślę, że właśnie dlatego, że Magik nie umiał odpowiedzieć sobie na to pytanie, a dodatkowo nieźle sobie zaplątał życie to dlatego z nim skończył.
Ja osobiście też nigdy nie miałam celu w życiu, ale nigdy nie byłam tego świadoma. Żyłam jak mi się wydawało dobrze i zawsze myślałam, że póki będę spełniać dobre uczynki to będzie ok.
Moja rodzina chodziła do kościoła katolickiego (jak większość Polaków), aż pewnego dnia moja mama przestała i zmieniła, hm...Wyznanie? Mogę to określić tak: nawróciła się [przyjęła Jezusa do swojego serca i uczyniła Go swoim osobistym Panem i Zbawicielem], chociaż to nie świadczy o tym, że stała się jakaś idealna. Później moja siostra pojechała na jakiś obóz chrześcijański i też się nawróciła. Ja jako zagorzała, młoda katoliczka, powiedziałam sobie "Co to to nie, ja nigdy nie będę chodzić do jakiejś sekty", za którą brałam protestancki kościół mojej mamy. Pojechałam raz na taki obóz chrześcijański z Amerykanami. Było fajnie, poznałam nowe koleżanki i taką co miała bardzo podobne do mnie zainteresowania. Po pewnym czasie okazało się, że jest też ten obóz, tylko, że on się odbywa w ferie zimowe. Siostra mi powiedziała i się zgodziłam. Przyjechali ludzie niektórzy tacy sami co byli na letnim, ale też nowi.
Siostra zapoznała mnie z Karoliną. Okazała się bardzo serdeczną osobą, zdziwiło mnie, że od razu do mnie podeszła i z tego co pamiętam to mnie uściskała. Byli też inni ludzie, bardzo sympatyczni i jak zauważyłam- bardzo oddani Bogu. Modlili się swoimi słowami, czytali Biblię (!) co było dla mnie nie do pomyślenia, śpiewali i bardzo się w tym wszystkim cieszyli. Były różne warsztaty, na których rozmawialiśmy o ateiźmie, o Bogu i o przenajróżniejszych sprawach. Pewnego wieczoru ja i moja przyjaciółka (której zaproponowałam, żeby na ten obóz pojechała ze mną) nudziłyśmy się i myślałyśmy, że ludzie poszli gdzieś grać w mafię albo w coś podobnego. Okazało się, że nie. Ludzie poszli do kaplicy się modlić. No to my z przyjaciółką, poszłyśmy i usiadłyśmy w ławce i sobie z nimi też śpiewałyśmy te piosenki, które znałyśmy. No i nagle Karolina zaczęła się modlić swoimi słowami. Do dziś nie pamiętam o co się modliła, ale to było takie szczere,  że dotknęło mojego serca i zaczęło mi się chcieć płakać. Siedząc tak w ławce pomyślałam sobie "Co oni mają czego ja nie mam?" i naprawdę zaczęłam płakać, ale pozwoliłam sobie na to po szybkiej ewakuacji z tej kaplicy. Poszłam z przyjaciółką do toalety, ona mnie pocieszała, ale nic nie rozumiała, nie wiedziała dlaczego płakałam. Wróciłyśmy przed kaplicę jak się trochę uspokoiłam. Zaczęłyśmy sobie grać przypadkowo znalezionym balonikiem i gadałyśmy. Nagle moja przyjaciółka powiedziała takie jedno zdanie:
"Ale oni to wierzą, co?"
Nie wytrzymałam. Jakby we mnie coś pękło. Zaczęłam płakać. Wróciłyśmy do kaplicy, siadłyśmy koło mojej siostry. Ona się modliła. Moja przyjaciółka pobiegła gdzieś i wróciła z paroma dziewczynami i poprosiła je o modlitwę, no i one się przy okazji zapytały mnie, czy nie chciałabym też, żeby się o mnie modlić. Nie miałam nic przeciwko. Po tej modlitwie i po tym dniu tak pełnym wrażeń wróciłam do domu, ale już nie taka sama.
Chciało mi się tańczyć i śpiewać dla Boga i byłam tak szczęśliwa jak jeszcze NIGDY w życiu! Odbyłam pogawędkę z siostrą na temat wiary i ona mi dała taką jakby książeczkę, w której było napisane między innymi to, że Bóg mnie kocha, ale też to że jestem grzesznikiem i że Jezus umarł po to, abym mogła żyć, żebym mogła przychodzić do Boga bez żadnych pośredników- bo jedynym jest Jezus i to, że jeśli ustami wyznam, że Jezus jest moim Panem i Zbawicielem i uwierzę w to swoim sercem, to będę zbawiona, nie muszę spełniać uczynków, bo one nie dadzą mi zbawienia i nie przywiodą do doskonałości, bo sama z siebie nie jestem zdolna, żeby się jakkolwiek wewnętrznie zmienić. Pomodliłam się modlitwą jaka była zawarta na końcu tej książeczki i od razu poczułam jakby Bóg złapał mnie za rękę i od tej chwili to On prowadzić miał mnie przez życie. W moim sercu zagościł pokój i taka błogość, których nie da się opisać. Od razu też zapragnęłam mieć własną Biblię i pobiegłam poprosić o nią mamę, która tylko zlustrowała mnie nieco podejrzliwie, ale powiedziała, że mi kupi. Zaczęłam chodzić z nią i z siostrą do kościoła.
Kiedy się nawróciłam był to miesiąc przed moimi 15-stymi urodzinami. Dziś mam lat 17 i nadal wierzę w Prawdę, jaką jest Jezus i w to co mówi jego Słowo. I mogę potwierdzić to, że Bóg jest realny i że on działa w moim życiu i je widzi. Wiem, że po śmierci pójdę do nieba, bo Jezus mnie zbawił, ale wiem też, że chrześcijaństwo nie jest zawsze takie lekkie i że Bóg musi jeszcze we mnie wiele zmienić i wyplenić moje wady.
Mogę też wam powiedzieć, że jak się nawróciłam to poczułam się czysta i zniknęły też moje kompleksy i po pewnym czasie już sama siebie nie poznawałam. Zrobiłam się taka "grzeczna" xD
Ale niektórzy mogą sobie myśleć, że jakieś bajeczki wymyślam, a ja wam powiem, że nie. Tak się na prawdę stało w moim życiu. Możesz sam nawiązać osobistą relację z Bogiem już dziś. Pomódl się własnymi słowami, powiedz to co ci leży na sercu, a On wysłucha i odpowie. Uczyń Go swoim Panem i Zbawicielem, a twoje życie zmieni się o 180 stopni!
Ja po nawróceniu modliłam się i mówię do Boga tak: "Panie, pokaż mi, że ty mnie kochasz". A miałam otworzoną Biblię i ledwo skończyłam się modlić, mój wzrok padł na nią i odczytuję te słowa:
"Bóg zaś daje dowód swojej miłości ku nam przez to, że kiedy byliśmy jeszcze grzesznikami, Chrystus za nas umarł."Rzym.5;8
To jest dowód ku temu, że Bóg wysłuchuje modlitwy. Ale mam też przykład z dzisiaj. Wczoraj nie uczyłam się na sprawdzian z historii, a wiedziałam, że powinnam, ale wszystko jest lepsze od nauki i oglądałam filmy w tv, ale jak już obejrzałam to było późno, bardzo późno i trzeba było już iść spać, a byłam zrozpaczona wizją, że mogę dostać pałę. Tak więc pomodliłam się przed pójściem spać, wstałam dzisiaj i poszłam do szkoły. Okazało się nie tylko, że nauczycielka zapomniała o sprawdzianie, ale też że ten dzień w szkole był całkiem przyjemny (a nie zawsze jest tak w poniedziałki) i nie było jednej lekcji. Ktoś powie: przypadek. Nie ma przypadków. Ja w nie nie wierzę. Bóg jest dobry!

A tak jeszcze a propos Paktofoniki- ja tam wolę Royal Rap i serdecznie wam polecam. Mają naprawdę świetne kawałki z głębszym przesłaniem.
Polecam też stronę >>Szukając Boga<< dla osób chcących zmian w swoim życiu
oraz ten kawałek Royal Rapu >>"Życie albo Śmierć"<< i też zespół (a może chór?) TGD.
Jeśli masz jakieś pytania na temat wiary to możesz mi je zadać- nie jestem Wszechwiedząca, ale postaram się na nie odpowiedzieć ( Biblia ma wiele odpowiedzi na różne pytania- możesz sam/sama też do niej zajrzeć, może coś dotknie twojego serca?).
POZDRAWIAM I ŻYCZĘ MIŁEGO TYGODNIA
DZIANA!