środa, 27 listopada 2013

Operon to zło.

 Witam was!
Jestem w trakcie próbnych matur. Za mną j.polski i matematyka...
Z języka polskiego trzeba było się wykazać znajomością słów- symultaniczny, kondensować oraz "kamieniem filozoficznym". Och, ja głupia, nawet nie pomyślałam o Nicolasie Flamelu, który mając go zyskał nieśmiertelność. Gdybym sobie to przypomniała to może bym napisała coś innego. Tematy do rozprawki? Były związane z "Panem Tadeuszem" i "Lalką". Wybrałam to drugie popełniając przy tym mnóstwo błędów logicznych, bo do połowy przeczytałam tę książkę rok temu, więc...
Polski to jeszcze nic w porównaniu z masakrą jaką zafundowano nam na matematyce. Zadania wprost powalały swoją inteligencją. Gdzieś w zamkniętych było zadanie o kwadracie i podane zostały współrzędne jego dwóch przeciwległych wierzchołków. Po zaznaczeniu ich na osi x i y wyszedł prostokąt. Nie mówiąc już o tym, że wszystko na tej maturze było niekonkretne i większość zadań była z geometrii.
Po upływie pewnego czasu (straciłam jego poczucie...) poddałam się i w zadaniach zamkniętych wszystko wystrzelałam, a zadaniach otwartych... HAHAHAHA, zadania otwarte, dobre sobie xD
Jest ktoś kto je rozwiązał? I to dobrze? Jedyne jakie mi wyszło to ujemna delta w pierwszym z otwartych.
Zadanie z ojcem i synem rozwaliło system. Wyszło mi, że kiedy ojciec sam będzie zbierał jabłka to szybciej się wyrobi niż zbierając je razem z synem.

Dziane
じゃね

czwartek, 21 listopada 2013

Konkurs na: na wsi w Japonii

Po raz kolejny blogowa rozdawajka, tylko, że tym razem niestety "odbiorca bedzie odpowiedzialny za ewentualne oplaty celne
Jutro w końcu piąteczek. 3 lekcje ^u^
W następnym tygodniu- matury próbne ;//
Cóż, życie się toczy. Zaskakująco szybko szczególnie wtedy, gdy w końcu po lekcjach dotrę do domu.







Dziane
じゃね

piątek, 15 listopada 2013

SAO...

 Hej!
Obejrzałam SAO...
Moją jedyną reakcją było: "COOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO??????!?!?!?!?!?!?!"
Pierwszy sezon mi się podobał (teorytycznie jest tylko jeden sezon, ale tylko teorytycznie).
"Rok 2022. Rewolucyjna technologia NerveGear ma umożliwić zanurzenie się w wirtualnej rzeczywistości w stopniu do tej pory niedostępnym, wysyłając bodźce bezpośrednio do mózgu użytkowników. Akihiko Kayaba, twórca systemu, stworzył jednocześnie pierwszą grę wykorzystującą ten wynalazek – Sword Art Online. Jej premierze towarzyszyło niezwykłe zainteresowanie, jako że przygotowano jedynie dziesięć tysięcy kopii. Jedną z nich posiada były beta tester, Kazuto Kirigaya. Po zalogowaniu odkrywa jednak podstawowy problem – z gry nie można się wylogować. Wkrótce wszyscy gracze dowiadują się z ust samego twórcy, że aby uwolnić się z gry, muszą pokonać stu „bossów” na kolejnych piętrach latającego zamku Aincrad, w którym się znajdują. Jest tylko jeden haczyk – jeśli stracą wszystkie punkty życia, NerveGear zabije ich za pomocą silnego impulsu elektromagnetycznego wysłanego prosto do mózgu. To krótkie ogłoszenie rozpoczyna grę, w której stawką jest życie dziesięciu tysięcy osób" z Tanuki
Tym razem nawet nie wiem jak zabrać się za recenzję, nie mam weny. Tego anime się nie da opisać, trzeba po prostu obejrzeć...
Nie powiem, jest też wątek romantyczny, za który ten tytuł ma u mnie plus, ale nawet, gdyby go nie było, sam problem przejścia 100 leveli, żeby przejść grę, brak możliwości wylogowania się i zgnięcie w grze=przysmażenie mózgu w realu wydają się interesujące.
Drugi sezon w pojęciu wielu ludzi był jakby na siłę z czym się po części zgadzam. Wiadomo, że po zakończeniu pierwszego główny wątek nie został zamknięty i wymagał kontynuacji, ale kontynuacji z prawdziwego zdarzenia, a nie... Tego co nam dano. Druga seria stanowiła spadek szacunku do poziomu bliskiego parteru, a i problem, który tam przedstawiono był strasznie irytujący. Problemem była pewna osoba. Psychiczna osoba...
Ale, jak już mówiłam- nie da się opisać słowami. Trzeba obejrzeć...
Dziane
じゃね

PS.
Jak dobrze być z powrotem w miarę na bieżąco z Naruto Shippuuden. :)

poniedziałek, 11 listopada 2013

Pressure

 Hej!
Ten wolny czas mija jak z bicza strzelił. Nim się zorientowałam nagle zaczęłam się stresować tym, że jutro i w przyszłych tygodniach jest tyle do zrobienia. Ścisk w klatce piersiowej, pytania i różne rzeczy typu "musisz to, musisz tamto..." kłębią się w mojej głowie. Umysł to prawdziwe pole bitwy. Dlatego zaraz zmykam zająć się czymś co pomoże mi wywalić to wszystko z głowy. Oj, nie ma tak, nie dam się tak łatwo. Idę się modlić.
"Bo jeśli Bóg z nami, ktoż przeciwko nam?"
Dziane
じゃね
PS.
Spotkanie z koleżanką wypaliło, tylko, że dopiero dzisiaj, ale zawsze to coś. Było wesoło xD
Dodaję foto, które kiedyś znalazłam na osczasu.pl, z wersetem- co było dla mnie pozytywnym zaskoczeniem.


piątek, 8 listopada 2013

Rutynowa melancholia

 Kręcenie się w tę i we w tę. Noszenie sterty ubrań do szaf i szafek z krzeseł tylko po to by za jakiś czas znowu się tam znalazły. Bo tak przecież wygodniej, wszystko pod ręką. Ale zaraz... Tę bluzkę nosiłam wczoraj, a te spodnie nosiłam prawie tydzień, jeszcze ludzie sobie co pomyślą o stanie mojej higieny osobistej! I znów migracja do szafek z czystymi ubraniami, a sterta na krzesłach się piętrzy i piętrzy...
Gdyby ktoś zajrzał do moich szafek zobaczyłby wepchane na chama ubrania, niekoniecznie wyprasowane, bo właśnie się zgniotły cisnąc się wzajemnie. Można by też pomyśleć, że jestem jakimś emo- kolory dominujące- czerń, szaro-bure odcienie i fiolet, czasami z domieszkami takich szalonych kolorów jak gaciowy róż.
 Tu chusteczki się walają, tam znowu papierki, a skoro ktoś do mnie w końcu przychodzi i to ktoś kto się zapowiadał i zapowiadał, że przyjdzie, ale zawsze jakoś było nie po drodze, bo albo to mnie coś wypadało albo tej osobie, to wypadało by w końcu coś z tym syfem zrobić. Ale, och ironio! Mój słaby układ odpornościowy znowu zaprosił sobie jakiegoś gościa w postaci bakterii i wirusów tak więc- po raz kolejny jestem chora. W długi weekend. Nie wiem więc czy znowu moje przeziębienie nie pokrzyżuje mi planów. Trochę z podłogi i krzeseł zgarnęłam, że wygląda to bardziej przyzwoicie. Stylistyka artystycznego nieładu, bo śmiecie, z którymi nie wiadomo co zrobić zostały upchnięte w kąt z nadzieją, że nikt się nie zorientuje. Jeszcze parę rzeczy zostało na jutro. W tym odkurzanie, którego nie znoszę, a jest moim domowym obowiązkiem...
Bycie trędowatym (patrz: będę cię unikać, bo mnie jeszcze zarazisz) ma swoje plusy, ale zdecydowaną większość stanowią te minusy. Człowieka znów dopada melancholia i samotność. Niektórzy ludzie w weekendy imprezują. Mnie to nigdy nie kręciło. Czego bym chciała to po prostu pozamulać w gronie tych, którym na mnie zależy. To zazwyczaj mnie trzeba wyciągać, żeby się spotkać. Jeżeli sama nie proponuję spotkania to nie znaczy, że mi na kimś nie zależy. Po prostu brakuje mi odwagi, bo być może ta druga strona ma już plany. Niby z jakiego powodu ktoś chciałby się ze mną spotkać? Nie jestem rozrywkowa. Jedynym szczytem szaleństwa jaki mogę komuś zaproponować to herbata i rozmowa, ewentualnie obejrzenie jakiegoś filmu bądź coś w tym stylu. Bardziej zależy mi, żeby kogoś poznać. Nie cierpię płytkich znajomości- że komuś od czasu do czasu powie się "cześć", a ktoś spyta "co słychać?", kiedy tak naprawdę w ogóle nie zależy mu na odpowiedzi, oczekuje tylko "ok" kiedy być może tak ok wcale nie jest, a serce krwawi...
"Life is brutal and full of zasadzkas..." warto mieć przy sobie ludzi, których naprawdę obchodzisz. Każdy potrzebuje przyjaciół nawet jeśli o tym nie wie...
Cdn?

Dziane
じゃね

poniedziałek, 4 listopada 2013

O Working!

 Tyle razy miałam już temat, o którym chciałabym napisać na blogu, jednakże laptop był wciąż pod czyjąś kontrolą (i to wcale nie moją)... Teraz kiedy w końcu udało mi się zalogować na Bloggera znów mam pustkę w głowie.
Bo o czym pisać? Żadna rewolucja Magdy Gessler się u mnie nie dokonała, niebo nie spadło mi na głowę.
Klasa maturalna= wiele nauki= mało czasu dla siebie i swojego hobby. To chyba wie każdy. No chyba, że się jest mną i przedkłada się przyjemne nad pożyteczne.
Ostatnio więc obejrzałam dwa sezony anime pt. "Working!". Z założenia komedia (chociaż z tym humorem bywa różnie). Nie mniej jednak były momenty kiedy uśmiechałam się pod nosem. Komizm ma ogólnie polegać na postaciach. Jest sobie ot zwyczajna restauracja rodzinna, zowie się "Waganaria" (rodzinna w sensie, że dla rodzin, nie że prowadzi ją rodzina). Pewnego dnia kierowniczka posyła swoją pracownicę, żeby znalazła kolejnego pracownika, bo rąk do pracy mało. A że nasza Taneshima jest raczej niskiego wzrostu (z tego powodu doskwierają jej również kompleksy) to właśnie z tego powodu, uznając ja za "kawaii" na zatrudnienie zgadza się Takanashi. Wszystko co malutkie jest dla niego słodziutkie i ma na tym punkcie obsesję (wiecie np. szczeniaczki, pluszaczki, dzieci, rozwielitki... Tak, to nie jest błąd. ROZWIELITKI.). Tak więc mamy tutaj: leniwą kierowniczkę, która ciągle każe robić sobie desery, jedną jej wielką 'fankę', która się na to zgadza, kucharza-ponuraka, który żywi względem niej nieodwzajemnione uczucia (nieodwzajemnione po części dla uwielbienia kierowniczki, a po części wynikającego po prostu z niskiego IQ i brakiem intuicji owej Yachiyo), drugiego wszystko widzącego kucharza, Inami- bojącą się mężczyn niewiastę. I z tego powodu przez większość odcinków pojawia się tutaj... Jak to inaczej nazwać? Mordobicie xD Są też różne, inne postaci, m.in. cztery siostry Takanashiego... Dosyć oryginalne...
Anime nie wymaga zbyt dużej angażacji intelektualnej przez co było dla mnie po prostu lekką, przyjemną serią (szkoda, że z niezakończonymi wątkami w 2-gim sezonie, ale ponoć ma być kontynuowane). W pierwszym sezonie openingi i endingi są całkiem spoko, melodyjne, wpadają w ucho. Ich tekstów nie skomentuję, bo są bezsensowne. Natomiast w 2-giej serii aż miałam ochotę wyrzucić przez okno urządzenie, na którym oglądałam owe anime.
Jeśli kogoś zainteresowała ta mieszanka postaci to zapraszam do obejrzenia, a ocenę pozostawiam wam we własnym zakresie, bo przecież każdy ma inny gust, a o gustach się nie dyskutuje ;)
 Także jak widać. Napisałam co wiedziałam. ;P
Stay tuned.

Dziane
じゃね