sobota, 23 lutego 2013

Trochę książek



 Hej wam!
Byłam wczoraj na pobraniu krwi. Bolało strasznie- babka wbiła się chyba w nerw, nie w żyłę, ale to laboratorium na zewnątrz i w środku- pełna klasa: bąbelkowo-wodna fontanna zmieniająca kolory, wyświetlanie się na ekranie telewizora czas oczekiwania i syntezator mowy Ivona również przypominający czyja kolej, nie zrekompensował mi jednak doznanego bólu. Jeszcze nigdy nikt tak mnie nie dziabnął jak ta na pozór wykwalifikowana kobieta w tym laboratorium. Na pocieszenie mój kierowca (patrz: moja mama, taki ból nie posiadania prawa jazdy i niemożność podejścia do kursu spowodowany brakiem kasy) zaproponował mi na pocieszenie wypad do Empika.
Po uważnym wpatrywaniu się w dział przewodników turystycznych i dział obok- dział podróżniczy wyszukałam książkę klasyk, ale z którą do tej pory styczności nie miałam "Bezsenność w Tokio". Po przerzuceniu wzrokiem raz jeszcze znalazłam książkę Joanny Bator- wprawdzie książki "Japoński wachlarz" nie czytałam to porwałam w dłoń jej, z tego co wyczytałam, kontynuację "Japoński wachlarz. Powroty". Me serce było w rozterce- obie książki ciężko wylukane spośród masy innych, nic nie obchodzących mnie książek sama nie wiem o czym, chciałam mieć. Stałam tak przy moim kierowcy lekko wzdychając, a on wspaniałomyślnie zgodził się kupić mi obie. Nie ma to jak kochana mama (która pewnie woli, żebym siedziała nad książkami niż w internetach)!
Tak więc aktualnie do końca "Bezsenności w Tokio" zostało mi z 90 stron i zamierzam ją dziś skończyć, by zacząć już czytać mój drugi nabytek ^.^

Wyżej wspomniana przeze mnie książka jest ciekawa, ale po zdjęciach ukazujących lata jak dla mnie z ery dinozaurów (w końcu rok wydania to 2004- tak napisano na mojej książce, aczkolwiek rok jej wydruku to 2012, ale to tak na marginesie) - te ubrania, te fryzury i bujny zarost naszego rodaka- i język czasami zbyt wyszukany jak dla mnie, no i wspominanie różnych rzeczy z męskiej perspektywy zakrapianej mocno alkoholem, czasami tematyka relacji... ekhem... damsko-męskich (wiadomo o co chodzi) i samochodów, która jest mi obca- to wszystko sprawia, że książka jest dla mnie mało atrakcyjna i póki co nadal najlepszą jak dla mnie książką o tematyce japońskiej jest "Życie jak w Tochigi. Na japońskiej prowincji" Anny Ikeda.

Także weekend spędzam m.in. na wylegiwaniu w wyrku i lekturze, chociaż mam do przeczytania tyle książek do szkoły, że szok to jakoś wolę czytać te wybrane przez siebie i dla siebie :P
A co wy porabiacie?


DZIANE!
じゃね

czwartek, 21 lutego 2013

Facebook- what are you doin'?! STAPH!

 Hej wszystkim!
Od jakiegoś czasu mój facebook wygląda tak:

I za nic nie chce się zalogować. Denerwuje mnie to, bo z fejsa biorę informacje o tym co się dzieje w szkole. Wyczyściłam tak zwane "ciasteczka" i historię, ale nic to nie dało- raz się zalogowałam, opublikowałam post, tyle- strasznie zmuliście chodził i mnie wylogowało... Co robić?
Mam i Operę i Chrome, ale na żadnej z tych przeglądarek fejs jak nie wchodził, tak nie wchodzi.

Także z takim problemem się borykam aktualnie.
Jakieś pomysły na jego rozwiązanie?? ;((


DZIANE!
じゃね

środa, 20 lutego 2013

Takie tam o życiu, blogu i wyświetleniach...

 Hej wam!
Widzę, że jakimś cudem mój blog zbiera coraz więcej wyświetleń. Zjawisko dla mnie dziwne, skoro tak mało osób komentuje i klika na "reakcje" pod postami. Ta rzekomo "sława" ma swoją ciemną stronę mocy- spamerzy. Bo każdy sposób jest dobry, żeby wypromować swojego bloga?
No dobra, dobra- ja rozumiem ten spam, ale tylko do pewnego stopnia.
Nie rozumiem tego np.:
Wchodzę dziś na swojego bloga, a tam jakiś typek o nicku "Antonio" napisał mi komentarz... Po hiszpańsku...
Eeeeeu??
Przepraszam bardzo- dlaczego po hiszpańsku? Już bym wolała po angielsku, a tak to co? Przecież od początku prowadzenia mojego bloga podkreślam: To jest blog dla osób szprechających po polsku! Nikt kto w mym języku nie szprecha raczej nie zrozumie- bo przecież jak też już raz wspominałam- wujek google nie raz tłumaczy wszystko mylnie.
Problem spamu jest tematem na dłuższą rozpiskę, więc na tym zakończę ten temat.

A co aktualnie słychać w  moim życiu? Nic za ciekawego- czas gna jak szalony, a w szkole nie ma lekko- a mnie strasznie nie chce się uczyć. Mam całą masę lektur w plecy, dziś facetka z angola zrobiła nam niezapowiedziany sprawdzian, miałam klasówkę z niemca- jakaś masakra, klasa przełożyła nam klasówkę z matmy (miała być jutro) na wtorek, a w piątek muszę napisać 2 sprawdziany z geografii.
Innymi słowy- takie tam. Ponadto rozwiązuję zagadkę z kaloryferem- ja go włączam wieczorem, a rano patrzę, że jest wyłączony- póki co stwierdzam: ja nie lunatykuję. Ale sprawa ta mnie niepokoi tak czy siak...
Co u was?
Piszcie! Spam słowny, w języku polskim widziany pozytywnie ;D


DZIANE!
じゃね

wtorek, 19 lutego 2013

Psycho-pass, sposób na idealny świat?

 Hej- tak jak powiedziałam tak robię- zabieram się za recenzję Psycho-pass!

Więc na początku poznajemy panią inspektor Tsunemori Akane- jest to jej pierwszy dzień w pracy i nie znaczy to, że to jej najłatwiejsza sprawa. Już w pierwszym odcinku uświadczymy sceny gwałtu, mordu i rozbryzgania się krwi i wnętrzności...
Przybliżmy trochę czasoprzestrzeń- jest rok 2112r. (anime zaczęto kręcić w 2012r., wtedy było równo 100 lat do przodu, teraz już taka równa liczba nie wychodzi xD).
Przyznam się do czegoś- zaczęłam oglądać to anime z pewnego konkretnego powodu...
Rozbawił mnie ten gif i muszę przyznać- klata niezła xD


Nawet jeśli się nie gustuje w tak brutalnych anime, to muszę przyznać, że Kougami Shinya jest wart mojego czasu xD
Ale tak na serio- to w tym anime poruszana jest też tematyka świata idealnego. Wyobraźcie sobie:
Świat idealny, w którym przestępcy są monitorowani i szybko eliminowani, ministerstwo dba o to, żeby nie podwyższył się wam poziom stresu, wszyscy są szczęśliwi, kwiatki kwitną itd. itd...  Tak przedstawia się w pełni skomputeryzowany świat w Psycho-pass, a dba o to System Sybilla, który mierzy poziom stresu zwany Psycho-pass. Należy dbać o to, by nie przekroczyć pewnego poziomu, bo jeśli tak się stanie to można trafić na terapię lub "resocjalizację", z której de facto nigdy się już nie wychodzi i tu się zaczynają schody- czy system Sybilla, który 'czule' dogląda czy aby twój Psycho-pass się nie zachmurzył... 
I tu pojawia się pytanie: czy na pewno zawsze sprawiedliwie umie on ocenić sytuację? Co się stanie jeśli zawiedzie? Odpowiedź jest prosta- chaos, anarchia... Ludzie w świecie Psycho-pass, żyją beztrosko i nie wiem jak muszą być zaślepieni, żeby wierzyć w system, który liczbowo, przez komputer, analizuje fale mózgowe by stwierdzić czy jesteś dobry czy zły. Totalny idiotyzm.
 Wspominając o ludziach idących na "resocjalizację" moim obowiązkiem jest teraz rozwinąć wątek. Tak więc- ludzie są zamykani w kontrolowanych placówkach (jak dla mnie- więzieniach, chociaż też istnieją tu więzienia, ale wyżej wspomniane są również czymś na ten kształt). Jeśli czegoś chcesz musisz pisać podanie (myślicie, że rozpatrzą je pozytywnie? ha ha- każda osoba z za wysokim Psycho-passem uznana jest za kryminalistę.), w każdej chwili mogą rozpylić ci gaz obezwładniający jeśli twój poziom stresu podwyższy się zbyt niebezpiecznie, a poza tym żyjesz jak w ciasnej klatce. Nic dziwnego, że niektórzy postanawiają porzucić to marne życie i dołączyć jako "psy gończe" do tamtejszej policji, a i tam wcale nie jest lekko. Jako takiego "psa" poznajemy naszego Ko (Kou- jak dla mnie tam przedłużają to "o" ;D). Taki człowiek jest całkowicie zależny od rozkazów inspektorów i skoro jego Psycho-pass jest podwyższony to musi strzec się w każdej chwili wydania na siebie wyroku-  inspektorzy mogą go rozstrzelać bez ostrzeżenia.
 Jest wiele kwestii, które chciałabym poruszyć w tej opinio-recenzji, ale nie dam rady opisać wszystkiego, bo i tak mam już mętlik w głowie. Dlatego chciałam wspomnieć o jeszcze jednej istotnej postaci tego anime:

         Makishima Shougo
Skoro widzimy go już w pierwszym odcinku i widzimy go razem z Kou, a potem wraz z upływem odcinków spostrzegamy, że Kou nie jest wcale taki zły jak na kryminalistę to znaczy, że to Makishima jest tym złym. Bingo!
Obejrzałam już z 16/22 odcinków i nadal nie do końca wiem, co tym kolesiem kieruje. Jest zły, ma pewną przewagę nad naszą "policją" i jak widać chce rozwalić System Sybilla, co jak łatwo się domyślić mimo tego, że miał być idealny i nie do zhackowania, jakoś całkiem łatwo mu to wychodzi...








Chcę poruszyć jeszcze jedną, ważną kwestię. Mianowicie: broń.
 Kiedy my tutaj teraz żyjemy, to wiemy doskonale, że zabójstwo jest grzechem i że to nie broń zabija człowieka, a sam człowiek, który jej używa. W tym anime, sumienia i Psycho-passy policji ma odciążyć specjalna broń, zwana Dominator.
Ona rzekomo zabija ludzi sama z siebie- co z tego, że spust musi nacisnąć ktoś inny, ale System Sybilla uwzględnił to jako mus, aby sprawiedliwości stało się zadość, nie masz wyboru- pozbywasz się przestępców- pozbywasz się zła, pozbywasz się zła- czynisz coś dobrego dla społeczeństwa! Czyż życie nie jest piękne? >___<"
Jakby ktoś nie zrozumiał- to był sarkazm. Nie ma usprawiedliwienia dla mordowania innych ludzi bez względu na to jak wiele makabrycznych rzeczy uczynili- nie ty tchnąłeś życie w dziecko, nie dałeś go komuś (chodzi mi o duszę człowieka), nie masz prawa go komukolwiek odbierać.
Reasumując- broń reaguje też na Psycho-pass ludzki i odblokowuje ją tylko wtedy, gdy przekroczy dozwolony poziom...

Podsumowując- Psycho-pass jest to smutna wizja przyszłości pokazująca ludzi jako marionetki i niewolników systemu zwanego Sybilla. Ludzie odcięci są od stresów- co wcale nie jest zjawiskiem pozytywnym, gdyż wykluczenie wszelkich stresów powoduje brak motywacji do życia (co jest również pokazane w tym anime), bo przecież istnieje też dobry stres, prawda?
Ponadto System ten okazuje się na dłuższą metę bezsensowny i niesprawiedliwy (osobom, które mogły w wieku 5 lat pogniewać się na rodziców i myśleć o nich coś złego, grozi zaliczenie do klasy kryminalistów, a ich cała przyszłość zostaje przekreślona na zawsze, nie ma szans na resocjalizację w prawdziwym tego słowa znaczeniu), a także zawodny i jest tylko nieudaną próbą człowieka pragnącego stworzyć świat idealny.
Kojarzy mi się to mimo wszystko bardzo biblijnie- jest jak krzyk rozpaczy człowieka z prośbą o utracony raj, którego nigdy na ziemi nie osiągnie. Pierwsi ludzie, kiedy zgrzeszyli sprawili, że ich natura stała się grzeszna i nigdy nie będą potrafili być naprawdę dobrzy. Tylko Bóg jest dobry, człowiek ma skłonność do stałych upadków, wybaczenie, akceptację i przebaczenie grzechów znajdziemy tylko w Jezusie Chrystusie.
Tak więc widzicie- hahaha ja nawet w mega brutalnym i wydawałoby się- bezbożnym anime potrafię odnaleźć jakąś prawdę biblijną xD
Takie to są moje rozkminy.
Podobają się wam? ;D

PS.
Pod spodem są znaczniki typu: "wow!", "życiowe", "fajne", nie bez powodu- jak możecie to ich używajcie xD

DZIANE!
じゃね

niedziela, 17 lutego 2013

 Hej wam!
Właśnie wróciłam z Zimowego Zjazdu!!!
Niesamowity czas. Pozwólcie, że zilustruję wam jak mniej więcej wyglądało to na hali głównej.

Było około 1000 ludzi z całej Polski i nie tylko- młodzieży chrześcijańskiej, których Panem jest Jezus Chrystus i nie tylko, a były też takie, które w trakcie trwania tej konferencji oddały swoje życie Chrystusowi.
Może niedługo będą z ZZ filmiki na youtubie.
Były ciekawe warsztaty, codzienne społeczności na hali głównej, świetni mówcy, super roomy (na ZZ są takie pokoje [room- pokój] np. Spa room, Player room, Prayer room, Lansroom itd.). Na prawdę dobry czas. Mało jadłam i spałam, dużo tańczyłam dla Boga, modliłam się, czytałam Biblię, byłam na koncercie Mate.o, przesiadywałam w Lansroomie itd.
Duuużo się działo! Bóg działał, dostałam Słowo do mojego życia, do sytuacji, w której się znajduję- Słowo pociechy, przebaczenia i nauki. Bóg zabrał ode też mnie dolegliwości mojego ciała (bo pewnego dnia, po śniadaniu zaczęłam się słabo czuć, pomodliłam się i przeszło jak ręką odjął).
 Więc jeśli czytasz mojego bloga i zastanawiasz się: czy warto jechać? Odpowiadam: WARTO!!
Możesz zobaczyć, że chrześcijaństwo nie jest nudne- to nie są wyklepane modlitwy i leżenie krzyżem, ale żywa relacja z żywym Bogiem, który zna cię lepiej niż myślisz. On za ciebie umarł! Zapłacił wielką cenę za to, żebyś mógł być wolny od grzechu i wieść nieprzeciętne życie z Nim- wcale nie będzie łatwo, ale nigdy nie było, prawda? Zyskasz na tym wiele więcej niż myślisz. 
 Możesz obczaić >>tę stronę<< w poszukiwaniu informacji o Bogu, możesz wejść też na stronę Zimowego Zjazdu- link załączyłam na początku posta- żeby dowiedzieć się więcej o tej konferencji.
A ja póki co padam z nóg- więcej informacji itd. później ;*

DZIANE!
じゃね

środa, 13 lutego 2013

Pakowanie i Psycho-pass

 Hej wam!
Muszę się zaczynać pakować. Jutro wyjeżdżam na Zimowy Zjazd do Gdańska! ^^
Tak więc nie będzie mnie do niedzieli. Trzymajcie się! Jak wrócę to zamierzam napisać opis anime, za które się zabrałam "Psycho-pass". Bardzo brutalne- jest dużo krwi, mordów, dużo też golizny i zwłok. Trochę to nie w moim stylu- mnie miłośniczce słitaśnych shoujo i nawet zniosłabym te zwłoki i tych wszystkich psycholi- ale ta golizna? Starczy! (poza klatą Ko- bohatera, dla którego warto ten tytuł obejrzeć- nie toleruję innego negliżu). Ostrzegam- wszystkich tych, którzy zamierzają się za tytuł zabrać- ograniczenie wiekowe to minimum 16+


Wiem, że mam specyficzny gust, ale... ;P
No to w takim razie komu w drogę temu czas! Pakowanie pora zacząć! Kit, że się pewnie nie będzie chciała domknąć walizka, albo co- zawsze można przecież na niej usiąść, prawda? 
Haha

DZIANE!
じゃね

poniedziałek, 11 lutego 2013

Ekscentryczne oblicza otaku

 Hej!
Zabawnym trafem w telewizji leciały dziś "Rozmowy w toku" o temacie: "Nie chcę dorosnąć, chcę być elfem!". Tytuł niepozorny, ale dotyczył naszego (a przynajmniej mojego) światka (chciałam zdrobnić słowo "świat", ale wyszło dziwnie xD) otaku. W programie wystąpiły Anastasiya Shpagina, o której ostatnio wspominałam, Venus Palermo i para "otaku" (nie mogłam się powstrzymać, żeby nie użyć cudzysłowia, ale o tym zaraz) z Polski.



Więc tak:
Anastasiya Shpagina- ma około 20 lat (w programie było powiedziane, że 19, ale jednocześnie wyświetlano, że program jest na wiosnę 2012r, więc...) i pochodzi z Ukrainy. Lubi nosić skrzydełka, malując się stara się optycznie powiększyć oczy, chciałaby mieć coś w stylu własnego Disneylandu, jest bardzo chuda i niewiele je. Wywnioskowałam, że jest weganką, bo sama stwierdziła, że nie je mięsa, a nawet jajek. No i jeszcze jedno- chciałaby zawsze pozostać wróżką...



Ponadto co jeszcze zapamiętałam: chce przejść operację powiększenia oczu i zmniejszyć nos, aby był tak malutki jak Michaela Jacksona.
Jej stylizacja została zainspirowana przez oczywiście m&a (mangę i anime).


Kolejna była Venus Palermo- gwiazdka internetu, prowadzi własnego bloga. Dziewczyna ma 16 lat i zainspirowana Japonią ubiera się w sposób mający być kawaii. O ile kobiety-wróżki nie skomentowałam (bo i to nie wymaga komentarza, każdy przeciętny człowiek sam potrafi stwierdzić, że jest w tym coś niepokojącego) to ośmielę się stwierdzić, że Venus ma szkaradną twarz i nie wiem jakie kanony piękna są w innych krajach (oprócz tego, że w krajach azjatyckich jest fascynacja twarzą w kształcie litery V itd.), że ludzie uważają ją za śliczną. Dziewczyna z nie wiadomych mi powodów nie chodzi do szkoły (w sensie: w telewizji mówili, że matka nie może znaleźć jej szkoły, ale dlaczego?), uczy się w domu, a wychodzi tylko w weekendy ze znajomymi, którzy z jakichś to również przyczyn mi nie znanych nigdy nie przychodzą do niej do domu. Venus cieszy się sporą popularnością w internecie, ale czy potrafi żyć w rzeczywistości i budować zdrowe relacje? Tego nie wiem. Bo tego, że ma parcie na szkło nie da się nie zauważyć. Nie rozumiem tego jak można pozwalać swojemu dziecku na taki makijaż, zamieszczanie swoich filmików w sieci i jeszcze pomaganie mu w tym. Przecież np. w Japonii- jest obecna niezdrowa fascynacja w sferze seksualnej takimi osobami. Bo kto z was zaprzeczy, że w anime często występują czy to w hentaiach, yaoi czy w yuri postacie nieletnie (nie żebym oglądała anime z tych gatunków, ale pojęcie mam czego dotyczą).
Nie mogę tego pojąć tak samo jak nie rozumiem matek wystawiających swoje małe dzieci w konkursach piękności, które doklejają im rzęsy, robią paznokcie, włosy, nakładają samoopalacz, czyli innymi słowy przerabiają je na stare kobiety... Jak dla mnie jest to jakaś psychologiczna zagadka i w większości przypadków wysłałabym te matki do psychoterapeutów...

Nie oglądałam programu od samiuśkiego początku, więc mogłam coś tam pominąć, ale na koniec jeszcze o parze "otaku" z Polski. Wzięłam słowo otaku w cudzysłów, gdyż uważam, że przynoszą hańbę otaku w Polsce- mnie po prostu obraża porównywanie z takimi osobami. Para nastolatków uczęszcza do gimnazjum (gimbazjum). Wygląda jak widać powyżej i nikt nie rozumie ich pasji i zainteresowań, a ponadto zostali za nie wielokrotnie wyśmiani, pobici itd. Dlaczego więc obraża mnie nazywanie ich otaku? Bo reprezentują sobą najgorsze cechy, przez których pryzmat postrzega nas społeczeństwo w naszym kraju. Czyli to, że otaku dziwnie się ubierają i wyglądają, cały czas odgrywają publicznie jakieś scenki z anime, są chamscy i mają nie-otaku gdzieś itp. A tymczasem nie każdy fan mangi czy anime (czy tego i tego) jest aż tak  ekscentryczny.
 Wydaje mi się, że przeciętny otaku w Polsce (jeżeli otaku są przeciętni) jest to osoba, która:

  • uwielbia oglądać anime (w internecie, bo źródła są ograniczone w tej kwestii)
  • czytuje mangi
  • fascynuje się Japonią
  • może posiadać gadżety związane z ulubionymi seriami
  • jeździ na konwenty (ale na pewno nie każdy: ja również należę do tej grupy niejeżdżących)
NIEPOTRZEBNE SKREŚLIĆ
Chodzi mi o to, że Polska naprawdę nie jest krajem tolerancyjnym i wiadomo, że jeśli ktoś za bardzo odstaje to trzeba go trochę przypiłować, prawda?
Tak więc- otaku w Polsce kojarzy mi się ze zwyczajnym człowiekiem o niezwyczajnym hobby, który podkreśla je subtelnymi dodatkami (przypinki, kocie uszka itd.).

Jeżeli chodzi o otaku w Japonii:
W programie słusznie zauważono, że Mekka otaku jaką jest Japonia, tam osoby interesujące się m&a i uprawiające cosplay nie chodzą tak na co dzień- raczej wychodzą tak tylko w wolnym czasie, po szkole- w czym zbłądziła para "otaku" z Polski, bo oni ubierają się tak do szkoły przez co ściągają na siebie agresję innych. Nawet ja chodzę w kocich uszkach raczej tylko po domu.

Podsumowując- otaku mają swój świat, a większość chciałaby przenieść się do jakiegoś anime. Zapominają przez to jednak jak żyć naprawdę, a fascynacja wielu z nich jest niezdrowa- godzinami oglądają anime, a świat widzą tylko zza firanki.
Pod koniec zacytuję Biblię:
 "Wszystko mi wolno, ale nie wszystko jest pożyteczne. Wszystko mi wolno, lecz ja nie dam się niczym zniewolić. Pokarm jest dla brzucha, a brzuch jest dla pokarmów, ale Bóg zniweczy jedno i drugie(..)" Koryntian 6:12-13

Czyli nie przesadzajmy i nie tupmy nogami kiedy rodzice chcą, żebyśmy np. wyszli na dwór się przewietrzyć- robią to dla naszego dobra choć czasem nam wydaje się, że wszystko wiemy lepiej ;)

DZIANE!
じゃね

niedziela, 10 lutego 2013

Durarara!! Z czym to się je?

 Najlepiej z czymś lekkostrawnym- przynajmniej 1-wszy odcinek, który zawiera w sobie dość dużą dawkę chaosu, ale jednocześnie nudy i ma stanowić wprowadzenie w fabułę. Akcja toczy się w ślimaczym tempie. Poznajemy tu jedną z głównych postaci jaką jest chłopak Mikado (czytając recenzję tego anime na pewnej stronie wyczytałam, że to anime nie ma rzekomo jednego, głównego bohatera)- nieśmiały chłopak, który przeprowadził się do Tokio, ażeby tam uczęszczać do szkoły. Jest też jego przyjaciel, z którym nie widzieli się od około 3-4 lat bodajże, a który nie grzeszy porządnym poczuciem humoru (-nikt normalny nie wymyśla przez parę lat jednego dowcipu).
Mamy też Simona- czarnoskórego Rosjanina, którego rodziców deportowano ze Stanów, a aktualnie prowadzi rosyjski bar sushi w jednej z dzielnic Tokio. Dorzućmy też zakręconych otaku, tajemniczego, legendarnego jeźdźca motocyklowego z pewnym poważnym problemem (UWAGA SPOJLER: mało kto może powiedzieć aż w tak dosłownym znaczeniu, że ma "urwanie głowy" - nasz jeździec, który po kształtach okazuje się kobietą zamiast głowy ma bowiem... Chmurę czarnego dymu...). Ponadto mamy też pewnego... Jakby to najlepiej określić?... Hmm... Psychola- Izayę i nienawidzącego go całym sercem (jak i vice versa), kolesia w stroju barmana, człowieka o niezwykłej wręcz sile (przyznajcie, że mało znacie osób potrafiących rzucać maszynami do napojów) i umiejętnościach w zakresie walki (zapewne też wśród waszych znajomych nie ma ludzi, którzy kopem Chucka Norrisa sprawiają, że gangsterzy wyskakują z ciuchów? xD Musiałam to napisać, bo bardzo rzuciło mi się to w oczy podczas oglądania) imieniem Shizuo.
Wracając do Izayi-  nazwałam go w taki, a nie inny sposób, ze względu na to, że koleżka lubi manipulować ludźmi i jego zachowania odstają od pewnej normy (kolejny SPOJLER: Bo któż depcze telefony spotkanych chwilę temu dziewczyn i czerpie z tego dodatkowo przyjemność na skalę maniaka?). Kim są ci dwaj panowie i dlaczego się tak bardzo nienawidzą? Tego póki co nie wiem, bo obejrzałam 3 odcinki (?) dotychczas.
Więc przechodząc teraz do oceny ogólnej: mnogość bohaterów jest na pewno ciekawa, ale jednocześnie łatwo się w tym wszystkim pogubić. Sama oglądając niektóre sceny i postacie zastanawiam się- "Kto to jest?" i "O co chodzi?". Że tak to ujmę: "projekta postaci" ciekawe, kreska spoko (choć niestety póki co ciągle oglądam to anime w niezbyt dobrej jakości). Opening i ending znośne (wiele jest takich openingów i endingów, przez które mam ochotę wyrzucić komputer przez okno, ale te akurat się do tej kategorii nie zaliczają).
Ogólnie rzecz biorąc- jak na razie ciężko stwierdzić czy to anime zapisze się w mojej pamięci jako "super! super! super!" czy też raczej jako "katastrofa" lub może jako coś pomiędzy tym.
Skosztowałam "Durarara!!", ale czy ta decyzja nie powróci do mnie jak zgaga z wyrzutami po co się za tą serię zabierałam? Tego jeszcze nie wiem. Czas pokaże...



DZIANE!
じゃね

sobota, 9 lutego 2013

Lalka...

Hej wam!
W dzisiejszym poście o lalce, ale nie takiej:

ani nawet o żywej lalce jaką jest...
...Anastasiya Shpagina (o niej może innym razem)

Dzisiaj po prostu o "Lalce" jako lekturze, gdyż tak się oto stało, że muszę ją już mieć od dawna przeczytaną, a ja ledwo kończę Tom I...
Więc po pierwsze- mam wrażenie, że czytanego tekstu w ogóle nie ubywa >.<"
Po drugie- jak już ktoś z mojej klasy słusznie stwierdził, a ja tylko zacytuję- "Trzeba mieć nieźle na bani, żeby tak długą książkę napisać. Żeby chociaż ciekawa była..."
"Lalka" jest jak anime, którego nie chce się oglądać- fabuła nudna, bohaterowie nieciekawi i wkurzający. Różnicą jest jednak to, że anime można nie oglądać, można wyłączyć, jeśli nie odpowiada, a z lekturami szkolnymi już tak łatwo nie ma. Poza tym mam takie przemyślenie, że ta lektura jak była w poprzednich latach na maturze, tak i będzie w tym roku, w przyszłym i w kolejnych...
Sama w sobie książka nie irytowałaby aż tak, gdyby nie bohaterowie, czyli przede wszystkim Stanisław Wokulski- główny bohater, który wzbogacił się, żeby zbliżyć się do Izabeli Łęckiej- panny z arystokratycznej rodziny. Ażeby tak było to musi się również bliżej zaprzyjaźnić z ojcem swej wybranki Tomaszem Łęckim.
Więc ja teraz jak Izabela Łęcka, która oceniała ludzi jednym słowem, czasami dwoma też dokonam oceny tych bohaterów. Najtrudniej jest mi określić Wokulskiego jednym słowem, bo pasuje do niego parę epitetów...
  • Stanisław Wokulski- wzbogacony kupiec, romantyk, bankrutuje na rzecz kobiety
  • Izabela Łęcka- tępa dzida
  • Tomasz Łęcki- naiwny bankrut
  • Ignacy Rzecki- stary subiekt
Ogólnie lektura mi się nie podoba właśnie z tych powodów, które wymieniłam i myślę, że nie ma co się nad nią rozczulać, więc trochę nie rozumiem jak co roku ci z CKE co roku mogą wymyślać coraz to nowe zagadnienia z nią związane...
Także to tyle na razie. Muszę niedługo wracać do czytania "Lalki", więc...

DZIANE!
じゃね

czwartek, 7 lutego 2013

Tłusty Czwartek

 Hej wszystkim!
Dziś jak niektórzy wiedzą (a inni może nie) jest Tłusty Czwartek<-- załączyłam link i na wikipedii wyczytałam parę rzeczy, o których zielonego pojęcia nie miałam.
Tak więc Tłusty Czwartek to dzień zajadania się pączkami/faworkami/tym i tym (niepotrzebne skreślić) i przede wszystkim jest to na pewno święto cukierników, którzy zarabiają tego dnia wiele więcej przez większą ilość klientów i sprzedawanych pączków.
Osobiście zjadłam dziś masę faworków i 2 pączki (i dzięki Bogu, że tylko tyle, bo mój żołądek by więcej nie wytrzymał). Co za dużo to niezdrowo, a obżarstwo jest przecież grzechem (i to w dodatku grzechem, za który najszybciej się pokutuje, bo nasz organizm sam nam wyznacza kary jeśli wiecie o co chodzi).


Dla tych z was, którzy czytają mojego bloga, a nie mieszkają w Polsce i nie mają pojęcia co to są faworki załączam zdjęcie xD

Moje dwa pączusie były oblane lukrem, ale bardziej to smakowało jakąś białą czekoladą (wg mojego brata), a w środku zawierały dżem, chyba jakiś truskawkowy ^^
A ile wy pączków zjedliście?
Piszcie!!

DZIANE!
じゃね



poniedziałek, 4 lutego 2013

I znów do szkoły

 Hej wam!
Dziś nastał jeden z tych tragicznych dni kiedy po dłuższym czasie leżenia, siedzenia, nic nie robienia w domu trzeba było wstać i opuścić ciepłe łóżeczko, ogarnąć się i zebrać do szkoły.
Na przerwach (ale i na lekcjach też, jak nie miałam jakiegoś w miarę przyjemnego zajęcia) nie bardzo do mnie docierało gdzie jestem i co w tej chwili robię. Już od pierwszej lekcji znienawidzona przeze mnie nauczycielka zepsuła mi humor. Nie ma to jak pójść na łatwiznę i zamiast realizować temat rozdać jakieś durne karteczki klasie, a sama serfować sobie w internecie i szperać w naszym dzienniku. Nie dosyć, że jakimś cudem ta facetka dowaliła nam jeszcze jedną godzinę WOSu (kiedy tego dnia tygodnia mogłabym mieć na 10 do szkoły, co byłoby osłodą dla mnie, bo prawie codziennie kończyć będę po 8-śmiu, wyczerpujących lekcjach), to jeszcze nie omieszkała wstawić nam oceny za zaległe sprawdziany.
Jak myślicie, co mogłam z niego dostać? Oczywiście, że 1.
Nie ja jedyna zresztą. To chyba o czymś świadczy i bynajmniej nie o tym, że się nie uczę. Z klasówek z historii dostaję trójki, czwórki, a jakiś czas temu dostałam nawet 5.
Teraz więc na nowy semestr mam 4 z klasówki i 1 ze sprawdzianu z mapki zjednoczenia Włoch i Niemiec i powiem wam, że się uczyłam, porównywałam te różne mapki i co? G*wno za przeproszeniem. Takie rzeczy po prostu wyprowadzają człowieka z równowagi.
Ponadto- jak tu się cieszyć, że ma się o godzinę więcej (czyli już 5 w tygodniu) czasu spędzać z znienawidzoną nauczycielką? Nie mam pojęcia jakie ona może mieć usprawiedliwienie, bo dla mnie takiego nie ma, żeby wyżywać się na uczniach. Życie prywatne powinna zostawić w domu, bo to, że jest rozgoryczoną starą panną mało mnie obchodzi i nie powinno przekładać się na jej pracę. Jest jednak przeciwnie- wszelki czas wolny, każdą minutę ta nauczycielka poświęca, żeby wymyślać nowe sprawdziany, pytania na klasówkach i pytania, które zada na lekcjach...

Nie mogłam się powstrzymać...

Humor jedynie poprawił mi fakt, że naszą nauczycielkę od polskiego (która złamała nogę) zastępuje nauczycielka, która wydaje się całkiem miła. Prowadzi lekcje w całkiem normalnym tempie, bo nasza poprzednia pani gnała z tematami jak szalona.
Czymś miłym było też to, że nabyłam dziś nową bluzkę ^^
 Ech, gdyby jeszcze jutro nie było historii -___-
Nienawidzę historii i wosu, a to wszystko po prostu przez nauczycielkę. Gdyby nie ona to uważam, że historia jest całkiem znośnym przedmiotem, gorzej z wosem, bo tam są takie ciężkie tematy.
W tym tygodniu chyba po raz kolejny moja cierpliwość zostanie wystawiona niejednokrotnie na ciężką próbę...
Grunt to się nie dać! Nie dajmy tej osobie, która chce nam zepsuć humor tej satysfakcji ;)


Mnóstwo sił na kolejny tydzień!
DZIANE!
じゃね

niedziela, 3 lutego 2013

Koniec ferii

 Dokładnie... Czas do szkoły ;_;
Przez cały czas ferii praktycznie byłam chora :(
Nic za bardzo nie zrobiłam. Spotkałam się tylko z przyjaciółką i koleżanką. Dobre i to.
Zdecydowanie za szybko się skończyły. Nie mam pojęcia jak teraz wrócić do tej szarej, szkolnej rzeczywistości pełnej chamskich nauczycieli mających gdzieś czy nam się chce czy nie chce uczyć.
 Aktualnie jestem wściekła. A to dlatego, że wbrew sobie i swojej pogardzie do tego odrobiłam pracę domową z histy, którą facetka ZADAŁA nam NA FERIE. Czaicie chyba moją irytację?
Poza tym zmienili nam plan, a o tym, że ta zmiana jest już od jutra dowiedziałam się z fejsbuka. Taki pokopany plan lekcji, tyle tylko w nim dobrego, że w jeden dzień tygodnia mam tylko 4 lekcje na 8. No i wtedy jest git, ale tak poza tym to na serio czuję, że mnie to wszystko wkurza.
W takiej chwili spadam z neta, idę porobię coś bardziej relaksującego niż czytanie komentarzy o kolejnych zmianach w lekcjach itd. bo zwyczajnie mam tego dość.
A u was jak? Macie już ferie, czy już mieliście?
A propos mojego zdrowia- czuję się już znacznie lepiej, bo ostatnio różne dziwne rzeczy się działy i wszystko mnie bolało, ale już jest OK.

3majcie się i życzę wam też zero spiny ;) !
DZIANE!
じゃね