czwartek, 11 lutego 2016

Co mnie smuci, a za co jestem wdzięczna

 Wiesz jakie to jest okropne?
Usłyszeć (a nawet czasem nie usłyszeć, bo ktoś ci nie ma odwagi powiedzieć tego w twarz!) teksty typu "jesteś wkurzająca!", "twoje komentarze są zbędne", "nikt cię nie pytał o zdanie" itp.?... Ale nie martw się- "w twarz" też to usłyszałam i przyjęłam do wiadomości.
Jednocześnie- mówi mi się, że nie mam prawa do pomyłek, do ucieczki, DO SŁABOŚCI.
Jestem osobą bardzo wrażliwą, emocjonalną. Hormony i bycie kobietą się do tego przyczyniają (i doskonale wiem, że nie są wcale dla niczego usprawiedliwieniem). Bywam pesymistyczno-realistyczna i ciężko mi czasem wykrzesać entuzjazm i wyjść ze swojej skorupy, bo gdy tylko próbuję, zaraz ktoś mi przypomina gdzie jest moje miejsce.
Dobrze wiem jak to jest być gdzieś niechcianą. To też nie jest miłe. Najbardziej bolą ciosy od osób, które nigdy ich nie powinny były zadać. Ktoś może nawet coś powiedzieć/napisać w miłym zdawałoby się tonie, ale z ich ust to największa obraza, bo usta mówią co innego, a po ich całym jestestwie widzi się, że tobą gardzą.
 Może i jestem wkurzająca. Nie wszyscy muszą mnie lubić. Nie. Problem jest też w tych, którzy uważają mnie za zbyteczną i nie dostrzegają mojej wartości.
 Tak, jestem słaba. Bacz, abyś ty nie upadł, bo ja chociaż leżę to powstanę, będę się czołgać, nie poddam się. Nie przegram.
Bo choćby wszyscy mnie opuścili i zrezygnowali ze mnie- jest taki jeden Ktoś kto ze mnie nie zrezygnuje i kto kocha mnie mimo tego jak drobiazgowa, wkurzająca, mało taktowna, słaba i do bólu szczera jestem. Tylko dzięki Niemu żyję. Gdzieś rok temu- mogłam naprawdę umrzeć
 Miałam operację- wyrostek, za długo czekaliśmy, żeby coś z tym zrobić. Myślałam, że się czymś z jedzenia przytrułam, ale nie. Ból się powiększał, dolegliwości się wzmagały, a gorączka rosła. Trafiłam do szpitala, nie wiedzieli co mi jest. Cały czas mnie badali, naciskali itp. Przenosili z oddziału na oddział. W końcu zapadła decyzja- na stół z nią. Byłam zrozpaczona. Bałam się. Później okazało się, że w jamie brzusznej miałam rozlaną ropę. Tyle jej było, że zapełniłaby dużą butlę. Po tym wszystkim byłam bardzo słaba i doszło jeszcze, że zakazili mnie bakterią. Długo leżałam w szpitalu i jeszcze potem zmagałam się ze skutkami tego wszystkiego i samym procesem rekonwalescencji.
Mogłam umrzeć, ale żyję.
Więc dziękuję Bogu, bo choć jestem marnością, On widzi we mnie wartość. Po coś jestem na tym świecie, a istnienie moje czy twoje nie jest żadnym przypadkiem! I jest Ktoś kto chce nadać memu i twemu życiu większy sens.
Dziękuję Bogu za Jego łaskę.
Moja pyzata twarz przed i po szpitalnych zmaganiach

poniedziałek, 8 lutego 2016

Być kobietą...

...Jest tak bardzo trudno.
Albo mieć tak silną potrzebę piękna- żeby patrzeć i otaczać się pięknymi rzeczami.
No, bo przecież- jak tu wybrać? Ta torebka pasowałaby mi do bluzeczki, a poza tym na co dzień, bo czarny przecież pasuje do wszystkiego, prawda?
 Z drugiej strony, tamta jest jaśniutka, pastelowa, słodziutka! Kojarzy się z wiosną i pasowałaby mi do 2 par butów, które są jeszcze przecież w pudełkach, czekając na cieplejsze dni.

 Poza tym- o! Japonki będą, tylko za 19,99zł, a mnie przecież ich brakuje- a to na wyjazdy, a to na plażę. W końcu- lato coraz bliżej nieprawdaż?

A co to? Buty w kształcie lodów, ciast i ciastek?! LODÓW, CIAST I CIASTEK?!
Ale z Hameryki sklep i drogo strasznie. Ee. To tylko pocieszę wzrok. (Btw ta pani nosi za duże buty)
A buty? Bajka. Na obcasie, płaskie, na słupku. Delikatne, surowe. Na co dzień i na okazje niecodzienne. Tyle piękna. Tyle pokus. Dlatego tak trudno jest być kobietą.