Świat jest smutnym miejscem. Smutna jest ludzka obojętność. Na życie, na ból, na cierpienie, krzywdę innych ludzi. Bo dla wielu ważny jest tylko czubek ich nosa i żeby im było dobrze. Konsumpcjonizm. Bardzo mnie dzisiaj zasmuciła rozmowa ze znajomym. Ostatnio ogromnie mnie poruszył problem dziecięcego niewolnictwa w Afryce, na plantacjach kakao. Znajomy podłapał temat i zarzucił mi hipokryzję. Że w takim razie jak mnie to tak bardzo smuci to nie powinnam używać kosmetyków, nosić ubrań jakie noszę (bo są produkowane za grosze np. w Indiach), zabawki to te zło, bo produkują je dzieci. Na co ja odparłam, że tak, to jest okropne. Okropne jest to, że ludzie pracują w tragicznych warunkach i dostają za to grosze. To wszystko jest jednym wielkim mechanizmem, który bardzo ciężko naprawić, zatrzymać przez konsumpcjonizm i właśnie takie ludzkie podejście. Że "co mnie to obchodzi?", "trudno, nic na to nie poradzę" i przejście z ty wszystkim do porządku dziennego. Oczywiście, znajomy nie dał mi rozwinąć myśli. A mnie to boli. Boli mnie bezradność, że praktycznie nic nie mogę zrobić, że czasami nawet nie mogę sobie pozwolić na pomoc. Nie dlatego, że nie chcę. Dlatego, że nie mogę... Ale wracając do dzieci w Afryce: strasznie mnie to boli. Bo te dzieci są porywane, pracują jako niewolnicy, nie dostają żadnej zapłaty za pracę. NIC. Może coś do przekąszenia i popicia, żeby ta darmowa siła robocza nie padła. Myślałam, że już tutaj o tym pisałam, ale widocznie zapomniałam. Dla zainteresowanych: wpiszcie w Google "dziecięce niewolnictwo", bo to było hasło po jakim natrafiłam na ten problem. I to dotyczący takich marek jak Nestle czy ta przepyszna czekolada Milka. Czy to Mars czy Kit Kat to po odkryciu ciemnej strony czekolady ta nie Fair Trade już zawsze będzie jakaś taka gorzka...
Ale wracając do znajomego, jeszcze bardziej bolesną rzeczą była dla mnie jego postawa, która odzwierciedla myślenie wielu innych ludzi. On już od 10 lat wiedział o problemie. Przeszedł z tym do porządku dziennego. O ile w ogóle go to kiedyś zszokowało. I co mnie boli to to, że tak mało ludzi obchodzi drugi człowiek.
Co jeszcze zaprząta moją głowę to właśnie myśli, analizowanie. Po przeczytaniu tekstu piosenki (BTS- Stigma) jakoś tak uruchomiło mi się twórcze myślenie. Nie chce mi się już przytaczać całej interpretacji tej piosenki (V nie zdradził o co w niej chodzi, więc pozostają tylko domysły, ale wg mnie mogłoby np. chodzić o żal za wyrządzoną komuś krzywdę), ale to wszystko jakoś sprawiło, że zaczęłam myśleć o stygmatach. Konkretniej o tym jak ludzie myślący w inny sposób są stygmatyzowani i okraszani łatką "dziwacy". Jak ludzie wrażliwi są złośliwie nazywani "przewrażliwionymi", przejmujący się "dramatyzującymi". Jak niezrozumienie człowieka przez człowieka nakłada, odznacza na nim piętno. Co znowu sprowadza się do stwierdzenia jakim to świat jest okrutnym miejscem. A może właśnie to ludzie są okrutni? I to ludzie są smutnymi, żałosnymi w pewien sposób stworzeniami?
I wracając jeszcze na chwilkę do analizy i interpretacji tekstu piosenki: boli mnie powierzchowność. W sensie kiedy ludzie patrzą na coś, czytają i rzucają pierwsze co im przyjdzie do głowy. Ja raczej staram się szukać czegoś głębiej, pod powierzchnią pierwszych skojarzeń i nie zadawala mnie pierwsze, dosadne skojarzenie kiedy coś ma potencjał i kryje w sobie jakąś tajemnicę.
Jestem już bardzo śpiąca i zmęczona i czuję, że tekst mi się rozleci jeśli jeszcze będę próbowała coś pisać.
Wnioski, refleksje wysnujcie sami.
Na koniec uraczę was jeszcze jedną, swoją dzisiejszą, rozkminą:
Najbardziej frustrujące pytania to takie, na które nie ma jednoznacznych odpowiedzi.