czwartek, 11 października 2012

Werterowskie cierpienia

"Cierpienia młodego Wertera"- moja aktualna lektura. Chłam jak mało który. Ogólnie uważam, że nie bez przyczyny po lekturze tej powieści wzrosła liczba samobójstw. Też napawają mnie autodestrukcyjne odruchy kiedy to czytam. Werter jest po pierwsze schizofrenikiem (nie wiem czy dobrze napisałam, ale kit z tym), wprost uwielbia opisywać wszystko wokół niego. Ach! Jaka cudna ta przyroda! Ach jakie piękne góry! Aż mi się to kojarzy z czymś takim co kiedyś usłyszałam: "Majestatyczny ptak wzniósł swe majestatyczne skrzydła i popatrzył w locie na majestatyczny widok majestatycznych gór, które są majestatyczne..." Noż kurka! Ale, ale to wszystko jest cudne tylko kiedy on jest szczęśliwy, a kiedy Lotta bierze ślub to wszystko już jest blee i beznadziejne i nic już tak majestatyczne nie jest.
Nie przeczytałam "Wertera", zaczęłam tylko i jestem na stronie 20, a jest ich około 100.
Ale jako, że musimy to omówić w szkole to musiałam przeczytać streszczenie i dodatkowo parę fragmentów. Powiem szczerze- im więcej czasu upływa od tego jak przed chwilą przestałam czytać ten szajs, tym bardziej się uspokajam i nie mam ochoty zabić (już i tak przecież martwego) Goethego za to, że zgromadził te listy. Po co on to zrobił?! Na początku książki było napisane chyba coś w ten deseń "będziecie mi wdzięczni, że te listy zgromadziłem". No cóż- jeśli wdzięczność wyrażona jest w nienawiści to się facet nie pomylił. Sory, za mój krytycyzm i przepełnienie mojej wypowiedzi nienawiścią, ale już od pierwszego "wejrzenia" w tą książkę znienawidziłam ją całym sercem. Ogólnie wkurza mnie też za to Werter, że cały czas pisze te listy, niemalże codziennie, zakichany romantyk się znalazł. Poza tym powinien odwalić się od Lotty już po usłyszeniu, że ma narzeczonego i zacząć żyć, może by się zakochał w tej jedynej (choć i tak mało prawdopodobne dla facecika, który zamyka się we własnym świecie). No więc zgadzam się z Albertem (dla niewtajemniczonych- narzeczony, później mąż Lotty)- popełnienie samobójstwa to akt tchórzostwa. Jak we wcześniejszym moim poście wspominałam, a teraz myśl rozwinę: "Life is brutal and full of zasadzkas and sometimes kopas w dupas"  Trzeba w życiu walczyć i należy wiedzieć, że nie tylko czekają na nas dobre chwile, są też i te złe i trzeba im stawić czoła i wyjść z wszystkich opresji dumnie, z podniesioną głową, a nie się poddawać i tylko się nad sobą użalać (choć wiadomo- jak człowieka dopadnie deprecha to ciężko tego nie robić, sama czasami też się nad sobą użalam, ale jest pewna granica, nie można się w tym zatracać). Więc byle do przodu i alleluja! ;P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się opinią, nie gryzę ;D