sobota, 31 sierpnia 2013

Wakacyjnych wspomnień czar

 Hej!

Nie mogę uwierzyć, że to już ten moment, że po jutrze znów wracam do tego miejsca zwanego szkołą. Konfrontacją mojego lenistwa z wymogami edukacji. Miejsca spotkania z dobrymi znajomymi i z tymi nie dobrymi, których się po prostu zna, z konieczności przebywania z nimi w jednej klasie. To samo z nauczycielami- niektórymi w porządku, a z innymi będącymi zgorzkniałymi do cna i mających swoje fazy. Zbliża się czas straszenia maturami jak jeszcze nigdy wcześniej i jeszcze większego wpędzania w kompleksy wykazywaniem nam jak to niczego nie potrafimy, bo toż przecież 3 klasa.
 Za sobą zostawiam te 2 miesiące słodkiego nic-nierobienia i lenistwa i w sumie uświadamiam sobie, że nie było aż tak nudno i źle. Dnie spędzone na zbieraniu malin, truskawek, drylowaniu wiśni, a ostatnio na oddzielaniu śliwek od ich pestek (461 śliwek- moje palce nie chcą się domyć i pozostają lekko brązowe)...
 Dni poświęcone nauce gry na gitarze. Tak, moje zapęcherzone palce, w których teraz zostało chyba zerwane nie jedno połączenie nerwowe i brak wyczuwania zbyt dobrze powierzchni przedmiotów będą chyba dobrym tego dowodem.
 Komary i ślady bitwy z nimi w postaci ukąszeń bądź też brzydkich placków na ścianach...
 Dni obozowe i wyjazdów spędzonych w gronie chrześcijan, a wśród nich będących wegetarian, wegan i prawie wegetarian, ale nie do końca. Trochę naigrywanie się z odmiennych smaków, gustów i przekonań. Przybijanie piątek z innymi mięsotarianami. Zmywanie naczyń gąbką +9... Kąpanie się późnymi wieczorami w jeziorze (aczkolwiek w moim przypadku tylko moczenie nóg i kibicowanie odważnym). Zawieranie nowych znajomości i odnawianie tych starszych. Obserwowanie rozkwitów miłości. Śmianie się z korzenia i liści jako metafory związku. Stołowanie się w Maku, korzystanie z wifi, żeby oglądać tam śmieszne filmiki albo filmiki disco polo (albo tych 2 w 1). Korzystanie z gościnności babci i jej sąsiadów, którzy zapomnieli założyć hasło na wifi. Konfrontacja z wagą i kilogramami po powrocie od babci. Postanowienie zrzucenia paru kilo po czym powrót do starych nawyków i rzucanie się na każdą kostkę czekolady.
 To był też dobry czas z Bogiem. Możliwość bycia na konferencji modlitewno-proroczej. Założenie postu od mediów i zaskakująco pozytywne efekty. Już prawie kończę czytać całą Biblię (zostało mi tylko parę ksiąg Starego Testamentu). Czytanie książki "Żywa woda" po dobrych wspomnieniach z "Człowieka z nieba" i wewnętrzne poczucie tego, że nasza wiara wciąż nie dorasta do pięt ludziom prześladowanym za ewangelię, w np. takich Chinach. Oglądanie kościoła online i poczucie zbudowania się, wyciągnięcie wniosków na przyszłość i potwierdzenie tezy, że "jesteś tym co jesz", tym czym się karmisz.
 Może nie wszystko poszło tak jak bym chciała i nie wykorzystałam pełni potencjału tych wakacji, ale to pierwsze takie moje wakacje w życiu gdzie mam poczucie, że nie mam najmniejszej ochoty wracać do szkoły, bo aż tak to się nie nudzę. Ze smutkiem pozostaje mi po prostu przejść do normalnego porządku dnia, a kiedy będzie mi źle pocieszyć się myślą przeżycia kolejnych wakacji jeszcze bardziej intensywnie w przyszłym roku, bo przypadnie mi na to aż cały miesiąc dłużej wolnego czasu. I choć stanę na rozdrożu i już w mojej poukładanej strefie bezpieczeństwa zaczynam czuć utratę gruntu z powodu niewiadomych jakimi są m.in. wybór studiów, miasta, w którym bym je ewentualnie odbywała i sterty pytań typu "A co jeśli...?" to chcę się tym zupełnie nie przejmować i powierzyć wszelką swą troskę Bogu, gdyż On ma o mnie staranie i on ma o mnie myśli o pokoju, nie o niedoli i aby zgotować mi przyszłość i natchnąć nadzieją (Jerem.29;11).
 Więc pojawia się tylko jedno pytanie: a jakie były wasze wakacje? ;)

Dziane
じゃね

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się opinią, nie gryzę ;D