wtorek, 1 września 2015

It's not me...

1 września...
Uczniowie wracają do szkół. Tą, która wraca...Nie jestem ja. A nudy takie, przeokropne. Zwłaszcza, że lubię mieć narzucony jakiś konkretny plan dnia. Bez planu działania tak jakoś tracę motywacje do robienia czegokolwiek. Dlatego chciałoby się do tej szkoły wrócić. Rzecz jasna- nie do nauki xD
Ale do szkoły jako takiej... Też sobie kupiłam zeszyty. Mam ich 4. Jednakże nie mam jeszcze pojęcia do czego użyję. Często jak nie mam na coś pomysłu to źle to kończy. Zeszyty-bazgralniki, brzydkie, chaotyczne bazgrołki i bazgrołowaci Simowie stworzeni bez celu, ginący bez celu, po tym jak odkrywam, że jednak nie znalazłam dla nich historyjki z jaką by mogli iść przez życie. To tylko niektóre przykłady owej bezcelowości.
Na pociechę też, że się nudzę i jeszcze nie idę na studia, mam lakier. Drogi lakier, do paznokci. Różowy. Sally Hansen. Może jakoś wprowadzi trochę koloru w ten bezbarwny dla mnie wrzesień?
Ze smutnych wieści-odkryłam, że kiedy to w lipcu wysłali mi stypendium to już chyba na sierpień sobie odpuścili... A szkoda, bo miałam konkretne plany co do tych pieniążków. Oszczędzić. Bo potrzeba. A tu? Ciach i ni ma. Akurat jak chciałam je oszczędzić... #zahajszestypendiumbaluj
No i lipa... Trzeba zacisnąć pasa. Ale mam lakier, nieprawdaż? xD
Dla ciekawych- niby trzeba 2 warstwy lakieru i 1 top coat'u. Nie mam nawet specjalnego tegoż utwardzacza, ale zwykłym też daje radę. Już 10 dni mi się trzyma lakier! Minusem jest to, że woooolno schnie i ja już gdzieś tam podotykałam i się odciski na paznokciach zrobiły. Nie szkodzi- teraz będę mieć duuużo czasu, żeby je pomalować na nowo...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziel się opinią, nie gryzę ;D